„Nie sądzę, bym jeszcze kiedykolwiek wyruszyła w trasę koncertową. Ale wiem, że będą okazjonalnie występować, to tu, to tam, […] że będę brała udział w festiwalach. Ale nie mam już zamiaru wyruszać w pełnowymiarową trasę” – Dolly Parton stwierdziła na łamach magazynu „Pollstar”, poświęconego branży koncertowej.
Powód nie jest trudny do odgadnięcia. „Lubię przebywać blisko domu i męża. Starzejemy się i nie chcę wyjeżdżać na cztery czy pięć tygodni bez przerwy. Coś przecież może się wydarzyć. Nie czułabym się z tym dobrze, gdyby mnie nie było, a ktoś mnie potrzebował. Albo gdybym musiała odwołać trasę, bo ktoś w moim domu zachorował i potrzebuje mojej pomocy” – powiedziała piosenkarka.
Mężem Parton jest biznesmen Carl Thomas Dean. Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia. Poznali się w publicznej pralni na przedmieściach Nashville. Pobrali się w 1966 r. Nie doczekali się własnych dzieci, choć, jak Parton nieraz mówiła w wywiadach, bardzo chcieli je mieć i starali się o nie. Mieszkają w Nashville, mieście, które uchodzi za stolicę country.
Deklaracja odnośnie tras koncertowych nie oznacza bynajmniej, że Parton przechodzi na emeryturę. Wokalistka pracuje obecnie nad rockowym albumem. Choć ten gatunek muzyczny nie jest jej domeną, to postanowiła zrobić to dla swojego męża, który jest fanem rocka. Parton absorbują również prace nad ekranizacją powieści „Run, Rose, run”, którą napisała wspólnie z Jamesem Pattersonem. Główną rolę w tym projekcie gra Reese Whiterspoon. Piosenkarka film nie tylko współprodukuje, ale również w nim gra. (PAP Life)