Sally Arnold pracowała dla Micka Jaggera w latach 70. Najpierw jako niania jego córki Jade, której ten doczekał się ze swoją ówczesną żoną, Biancą. A później jako menedżerka koncertowa The Rolling Stones. Wspomnienia z tego okresu zawarła w książce „Rock n roll nanny”, która miała premierę 17 października.
W swoich wspomnieniach podzieliła się pewną obserwacją dotyczącą zwyczajów językowych lidera Stonesów. „O dziwo, gdy Mick rozmawiał z kimś w cztery oczy albo w gronie kilku osób, to mówił językiem godnym królowej Elżbiety. Ale gdy ludzi było już więcej albo rozmawiał przez telefon, to przełączał się na cockney” – wspomina w książce Arnold, cytowana przez „Daily Mail”. Rzeczony cockney to dialekt mieszkańców wschodniego Londynu, którzy przeważnie wywodzą się z niższych warstw społecznych. Być może gwiazdor stosuje ten sposób wysławiania się tak często, gdyż chce wydawać się kimś bardziej swojskim dla swoich fanów?
Arnold podała jeden przykład, gdy Jagger przeskoczył z jednej językowej konwencji w drugą. Przytoczyła sytuację, gdy muzyk zadzwonił do kobiety, u której starała się o kolejną pracę, by wystawić jej referencje. „Była bardzo zaskoczona, gdyż rozmawiał z nią w dość nieokrzesany sposób. Dziwiła się, jak mogłam pracować dla kogoś takiego” – pisze Arnold.
Angielka porzuciła świat rock'n'rolla zaraz po tym, jak w katastrofie lotniczej w 1977 r. zginął jej narzeczony, producent muzyczny, Dean Kilpatrick. Po tym tragicznym wydarzeniu poświęciła się organizowaniu wydarzeń charytatywnych, przy których poznała kolejne gwiazdy, m.in. księżną Dianę.(PAP Life)