Kuratela, jaką Jamie Spears sprawował nad swoją słynną córką, trwała 13 lat i zakończyła się w listopadzie 2021 roku. Od tego czasu gwiazda zarządza osobiście majątkiem szacowanym na 60 milionów dolarów, a do tego ma swobodę decydowania w swoich sprawach zawodowych i osobistych. Krótko przed decyzją o zakończeniu nadzoru nad Britney Spears, poczynania jej ojca były szeroko omawiane w mediach na całym świecie. Zwykle w negatywnym kontekście, ponieważ sama piosenkarka uważała, że owa opieka była formą więzienia, twierdziła też, że ojciec trwoni jej majątek. Gdy wnioskowała o uchylenie kurateli, argumentowała, że musiała się prosić o zgodę ojca nawet w tak intymnych sprawach, jak wizyta u ginekologa w celu usunięcia wkładki domacicznej.
Oburzeni tym fani gwiazdy stworzyli ruch #FreeBritney, który wsparli słynni artyści, w tym Madonna, Paris Hilton i Miley Cyrus. Za Britney ujął się też m.in. jej dawny chłopak, Justin Timberlake. W czerwcu 2021 roku, gdy Britney złożyła wniosek do sądu w Los Angeles o zniesienie przymusowej kurateli sprawowanej przez Jamesa Spearsa, piosenkarz, wygłosił płomienne oświadczenie w mediach społecznościowych. Stwierdził w nim, że niezależnie od tego, jak wyglądały ich własne relacje, domaga się zniesienia kurateli. „Żadna kobieta nigdy nie powinna być ograniczana w podejmowaniu decyzji dotyczących własnego ciała. Nikt NIGDY nie powinien być przetrzymywany wbrew swojej woli… ani nigdy nie powinien być zmuszony do proszenia o pozwolenie na dostęp do wszystkiego, na co tak ciężko pracował” – napisał wówczas wokalista.
Teraz, w pierwszym od dekady wywiadzie, do tych zarzutów odniósł się ojciec gwiazdy. "To był piekielnie trudny czas. Ale kocham moją córkę całym sercem i duszą. Gdzie byłaby teraz Britney bez tej kurateli? Nie wiem, czy by żyła” – powiedział teraz Jamie Spears. I dodał, że bez kurateli, którą nazwał „świetnym narzędziem”, Britney nie odzyskałaby możliwości spotykania się ze swoimi dziećmi.
Chodzi o dwóch, nastoletnich już synów gwiazdy: Seana Prestona i Jaydena. Ich ojcem jest jej były mąż Spears, raper Kevin Federlin. I to właśnie jemu w 2008 roku sąd przyznał wyłączną opiekę fizyczną i prawną nad dziećmi. Piosenkarka odmówiła zrzeczenia się opieki nad synami, ale po załamaniu nerwowym została przyjęta na oddział psychiatryczny szpitala Ronald Reagan UCLA Medical Center. Ostatecznie została objęta przymusowym aresztem psychiatrycznym, a w następstwie tego ubezwłasnowolniona, co oznaczało, że przez blisko 13 lat nie mogła osobiście podejmować decyzji w kwestii własnego zdrowia i finansów.
W wywiadzie dla „The Mail on Sunday” Jamie Spears przyznał, że obecnie nie ma kontaktu ze swoją najstarszą córką i jej dziećmi, choć bardzo tęskni za chłopcami, zwłaszcza że „w rodzinie panuje bałagan”. Nie sprecyzował, co konkretnie ma na myśli, ale wiadomo, choćby z wywiadu, którego Sean Preston i Jayden udzielili w tym roku, że nie akceptują m.in. skłonności matki do ekshibicjonistycznych postów w mediach społecznościowych.
W rozmowie Jamie Spears odniósł się również do zarzutów, że położył rękę na majątku córki. Stwierdził, że gdy sąd wydał decyzję o kurateli, Britney była „spłukana”. „Nie miała żadnych pieniędzy, a w ramach kurateli powstał plan, dzięki któremu mogła odbić się finansowo” – zaznaczył. O innych wyznaniach córki na swój temat nie chciał mówić szczegółowo, zasugerował jednak, że przedstawiana przez nią wersja nie jest prawdziwa. „Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że większość ludzi nie ma pojęcia, jaka jest prawda. Jej prawnik nie ma pojęcia, jaka jest prawda. Media nie usłyszały prawdy. Słyszeli jedynie zarzuty Britney” - powiedział ojciec gwiazdy. Dodał przy tym, że nie chce już rozdmuchiwać konfliktu z córką, bo zależy mu tylko na tym, by nie upadła niżej niż wówczas, gdy konieczna była kuratela. (PAP Life)