W piątek 21 lipca na ekrany kin trafi wyczekiwana produkcja „Oppenheimer” w reżyserii Christophera Nolana. Jest to filmowa biografia słynnego amerykańskiego fizyka, który w czasie II wojny światowej pełnił funkcję dyrektora naukowego Projektu Manhattan – przedsięwzięcia służącego opracowaniu pierwszej broni atomowej. Scenariusz bazuje na nagrodzonej Pulitzerem książce „Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej”, która - jak głosi opis - stanowi „portret genialnego i ambitnego, a zarazem złożonego i pełnego wad człowieka, który na zawsze zmienił świat”.
W postać Oppenheimera wcielił się znany z głośnego serialu „Peaky Blinders” Cillian Murphy, a na ekranie partnerują mu m.in. Matt Damon, Robert Downey Jr. i Emily Blunt. W wywiadzie udzielonym niedawno „The Guardian” Murphy wyznał, że aby upodobnić się do słynnego fizyka, który był bardzo szczupły, stosował wyjątkowo restrykcyjną dietę. „On żywił się jedynie martini i papierosami. Konkurowałem sam ze sobą, żeby sprawdzić, jak mało mogę jeść, żeby przetrwać. To nie było zdrowe. Nie polecam tego nikomu” – ujawnił. Na pytania o szczegóły tego, jk się odżywiał i ile schudł, aktor nie chciał jednak odpowiadać. „Nie chcę, żeby w kontekście filmu pojawiały się nagłówki w stylu: Cillian schudł tyle i tyle dla roli” – skwitował gwiazdor.
Takie nagłówki i tak się jednak pojawią, bo szczegóły owej diety ujawniła właśnie Emily Blunt. Aktorka, która wcieliła się w filmie Nolana zagrała żonę głównego bohatera, w rozmowie z „Extra” zdradziła, że podczas przygotowań do roli Murphy doprowadził swój organizm na skraj wytrzymałości. „Miał przed sobą monumentalne przedsięwzięcie. A jadł dziennie jednego migdała. Był potwornie wychudzony” – przyznała gwiazda „Cichego miejsca”.
Poświęcenie aktora najwyraźniej się opłaciło. Widzowie, którzy mieli już okazję obejrzeć nowe dzieło Nolana podkreślają, że film jest niezwykle poruszający, a kreacja Murphy’ego – wybitna. W tym gronie znalazł się Paul Schrader, scenarzysta takich kultowych produkcji, jak „Wściekły Byk” czy „Taksówkarz”. „To najlepszy i najważniejszy film tego stulecia” – orzekł w poście na Facebooku. (PAP Life)