W Hollywood od początku maja trwa strajk scenarzystów, którzy domagają się lepszego traktowania ich przez przemysł filmowy. Ich protest sparaliżował prace na planach wielu filmów i seriali, niektóre z nich już skasowano właśnie z powodu braku scenariuszy. Z tego powodu działania scenarzystów nie podobają się wielu osobo w Hollywood. Do tego grona nie należy jednak Harrison Ford. Aktor stwierdził, że gdyby to od niego zależało, scenarzyści nigdy nie musieliby walczyć o swoje prawa.
„W naszym społeczeństwie musi być więcej sprawiedliwości. Zarówno ekonomicznej, jak i każdej innej. Tam, gdzie równowaga ta została zachwiana i gdzie jest wystarczająco dużo informacji potrzebnych do tego, by dokonywać właściwych wyborów, jest też miejsce na ugodę. Mam na myśli takie informacje, które pozwolą na dyskusję o sednie problemu. Bez scenariuszy będziemy cierpieć. Jest to więc sytuacja ekonomiczna. Nie mamy scenariusza, więc rozpoczynamy wojnę o film. Żeby powstał film, artyści wszystkich zawodów muszą ze sobą współpracować. Musimy się wspierać tak mocno jak tylko możemy. I jak powinniśmy” – powiedział Ford w rozmowie z portalem „Variety”.
W tym samy wywiadzie aktor odniósł się też do postaci, w którą wcielił się w filmie „Indiana Jones i artefakt przeznaczenia”. I stwierdził, że to zwyczajny bohater. Jego zdaniem kino potrzebuje teraz właśnie takich postaci. „Mamy na świecie wielu zwyczajnych bohaterów, ale oni nie pojawiają się często w filmach. Zawsze upierałem się, że nie chcę być postrzegany jako aktor grający bohatera. Gram archeologów, chirurgów, prezydentów Stanów Zjednoczonych, którzy trafili na sztorm i muszą podjąć decyzję, co zrobić. Niedawno skończyłem zdjęcia do filmu Marvela, potrafię więc rozpoznać bohatera. Ma pelerynę, potrafi latać. „Artefakt przeznaczenia” nie jest filmem o takich bohaterach” – powiedział. (PAP Life)