Ewa Kasprzyk dostała się do "Chłopów" poprzez casting, do którego została zaproszona. Zdobywszy rolę Dominikowej, ucieszyła się, że wraca do grania ról dramatycznych, które dawniej były jej nieobce, a ostatnio była obsadzana głównie w repertuarze komediowym. Aktorka bez większych trudności weszła w psychikę swojej bohaterki, Dominikowej. "Mocna, silna kobieta, zdecydowana, pchająca swoją córkę w ramiona bogatego wdowca. Była kiedyś znachorką i trochę taką femme fatale. Niesie się za nią niezbyt dobre echo jej przeszłego życia" - scharakteryzowała swoją postać w rozmowie z PAP Life.
Najtrudniejsza do zagrania była dla Kasprzyk jedna z ostatnich scen filmu. "O mało nie zabili mnie wałkiem. Chodzi o scenę, w której mieszkańcy wsi chcą Jagnę siłą wyprowadzić z domu. Matka dostaje wtedy w głowę wałkiem i zostaje zabita. Podczas wielokrotnych dubli dostałam kilka razy w głowę. I nie tylko" - wspomina Kasprzyk. Scenę tę kręcono techniką mastershot, czyli w jednym długim ujęciu. Gdy ktoś się pomylił, scenę trzeba było kręcić od początku, było to więc sporym wyzwaniem dla wszystkich aktorów.
Kasprzyk postrzega "Chłopów" jako pełnokrwisty film aktorski - nie uważa, że aktorzy są tutaj tylko dodatkiem do animacji. "Myślę, że Reymont został podany w piękny sposób z tymi opisami przyrody, z treścią, która jest szalenie dynamiczna. Absolutnie nie ogląda się tego jak jakąś animację. Nagrywaliśmy film na normalnych planach, dopiero później został namalowany" - mówi Kasprzyk.
Mimo że opowieść przedstawia polską wieś na przełomie XIX i XX wieku, to aktorka uważa, że siłą tej historii jest uniwersalność. "Ten film mówi o tym, że takie emocje jak miłość, zazdrość, nienawiść, namiętność, pożądanie są odwieczne. Wciąż też na świecie spotyka się aranżowane małżeństwa" - opowiada.
(PAP Life)