Wenecja, rok 1763. Pisarz Lorenzo da Ponte prowadzi beztroskie życie. Początkowo jego opiekun, ksiądz przymruża oko na jego liczne wybryki, aż w końcu zmusza go do opuszczenia Wenecji i przeniesienia się do Wiednia.
Lorenzo wsparty przez swojego przyjaciela Giacomo Casanovę, przybywa do Wiednia, gdzie zostaje przedstawiony ulubionemu kompozytorowi króla, Saleriemu oraz nowo przybyłemu Wolfgangowi Amadeuszowi Mozartowi...
OBSADA:
Lorenzo Balducci- Lorenzo da Ponte
Lino Guanciale- Mozart
Emilia Verginelli- Annetta
Tobias Moretti- Casanova
Ennio Fanrastichini- Salieri
Katevan Kemoklidze- Adriana Ferrareso/Donna Elvira
Scenariusz: Carlos Saura, Raffaello Uboldi, Alessandro Vallini
Scenografia: Paola Bizzarri, Luis Ramirez
Kostiumy: Marina Roberti, Birgitt Hutter
Montaż: Julia Juaniz
Muzyka: Stefano Savino
Operator kamery: Vittorio Storano
Producent: Andrea Occhipinti, Andres Vicente Gomez, Igor Uboldi
"Ja, Don Giovanni" to film w estetyce operowej, z płaskimi, malowanymi dekoracjami, wszechobecną przesadą, kulminacjami w ariach i szybkich pasażach muzycznych. W ramach tej przestrzeni rozgrywa się historia przygotowań do spektaklu, powiązana z wydarzeniami z życia Mozarta, a zwłaszcza autora libretta - Lorenzo da Ponte. To były ksiądz uwikłany w różne skandaliczne romanse, jego erotyczne podboje przypominają libertynizm Don Giovanniego albo odwrotnie - bo, jak często u Saury, nie do końca wiadomo, co jest oryginałem, a co kopią, co bazą, a co nadbudową. W "Ja, Don Giovanni" poszczególne elementy obrazu pozornie wzajemnie sobie przeczą, a w rzeczywistości konstytuują przestrzeń rozpostartą między realnością i fantazją, biografią i spektaklem. Dekoracje w sekundę zamieniają się ekrany, na których projektowane są wytwory wyobraźni Da Ponte i Mozarta. Wirtuozersko skomponowane ze światłocieni i wyrazistych kolorów zdjęcia Storaro rysują granice między sztuką i życiem, podczas gdy wieloplanowa inscenizacja je zaciera. Film Saury jest barokowy, pełen ornamentyki, finezyjny (dla wielu osób pewnie aż za bardzo), ale wszystko działa tu w służbie myśli przewodniej.
Saura porusza w "Ja, Don Giovanni" kilka ciekawych kwestii. Jeśli spojrzeć na ten film w kontekście biografii, zwraca uwagę fakt, że jest ona immanentnie zespolona z kreacją, co stoi w opozycji do klasycznego biografizmu - także filmowego. Przede wszystkim jednak, seans sprawia ogromną przyjemność estetyczną. To zasługa tyleż Saury, co Mozarta, bo obraz i dźwięk tworzą spójną całość, dostarczając wspaniałych doznań wzrokowych i słuchowych. "Ja, Don Giovanni" łączy genialną operę z kinem przyjemności wizualnej. Rezultat jest momentami piorunujący.