Najbardziej zapracowany polski muzyk. Komponuje, uczy, gra. Jazzman w filharmonii, od dawna łączący muzyczne gatunki i muzycznych bohaterów. Od niedzieli w prestiżowym gronie laureatów Grammy Awards 2014. Po kilku latach wrócił do najpiękniejszych polskich kolęd.
Podwarszawska Podkowa Leśna była tego roku w grudniu bardziej wiosenna niż zimowa. Ale spotkaliśmy się przecież na tydzień przed Wigilią. Na stole, tuż obok fortepianu, leżały nowe płyty Włodka Pawlika z polskimi kolędami. Do domu zjeżdżała muzykująca, gotowa na święta rodzina. Atmosfera w sam raz na prawdziwą opowieść wigilijną…
Było o Grammy. Oczywiście. Album „Night in Calisia" otrzymał wtedy właśnie nominację w kategorii Najlepszy Album Dużego Zespołu Jazzowego. To pierwsza nominacja dla polskiego jazzmana w historii „muzycznych Oscarów”. W nagraniu udział wzięli Włodek Pawlik Trio, znakomity amerykański trębacz Randy Brecker oraz Orkiestra Filharmonii Kaliskiej pod dyrekcją Adama Klocka. Płyta ukazała się rok temu. Muzykę Włodek Pawlik skomponował z okazji 1850-lecia Kalisza. Niedługo później grały ją największe amerykańskie jazzowe rozgłośnie radiowe.
Było o fortepianie. Choć Włodek Pawlik grał na wielu instrumentach, fortepian pozostał najważniejszym. Jest jak „mała orkiestra”. Ale w żadnym wypadku nie jest instrumentem łatwym. W podwarszawskim domu artysty stoi fortepian z prawdziwie filmową historią. To wokół niego gromadzą się wszyscy w czasie świąt.
Było też o kolędach. W grudniu śpiewa je cała Polska. Nawet ta część, która śpiewać nie potrafi. Po 9 latach Włodek Pawlik znów nagrał najpiękniejsze polskie kolędy na fortepian solo. Intymnie, osobiście. Sam sobie stawiając wyzwanie zaprezentowania ich bez słów.
Zapraszam Magda Miśka-Jackowska
 |
 |
fot.PAP/Piotr Polak
