W najbliższą niedzielę, 25 kwietnia wręczenie Oscarów. Z powodu pandemii koronawirusa galę przesunięto o dwa miesiące. Tym razem nie w Teatrze Dolby w Hollywood, lecz na terenie jednej z hal dworca Union Station w Los Angeles. To dworzec, z którego odjeżdżają pociągi, metro i autobusy.
Obecnie dworzec Union Station w Los Angeles częściowo otacza siatka, którą dodatkowo pokryto czarną plandeką, by nie można było zobaczyć niewielkiego czerwonego dywanu i planowanych dekoracji. Dworzec funkcjonuje normalnie, lecz podróżni nie mogą korzystać z głównego wejścia. Dookoła stoi mnóstwo ciężarówek ze sprzętem i zapleczem technicznym, czyli to wszystko, co zwykle parkowało w rejonie Teatru Dolby w Hollywood.
Hollywood, które przed Oscarami zawsze tętniło życiem, nie przeżywa najazdu gości. W światowej stolicy kina garstki turystów. Wiele małych biznesów przy Hollywood Walk of Fame upadło, witryny sklepów pozabijano deskami, jest jeszcze więcej bezdomnych niż zwykle i więcej śmieci walających się po ulicach.
W niedzielę, ze względu na pandemię i ograniczenia, świętowanie kina w Los Angeles będzie odbywać się w bardzo ograniczonym składzie przy Union Station. Na gali pojawią się tylko nominowani i ich partnerzy oraz prezenterzy. Zabraknie wpływowych ludzi Hollywood, publiczności.
Większość nominowanych ma uczestniczyć w ceremonii osobiście. Jeśli nie w Hollywood to w Londynie lub w Paryżu - te ośrodki zorganizowano z myślą o nominowanych Europejczykach, którzy nie mogą przybyć do Hollywood z powodu istniejących restrykcji.
Z przewidywań znanego w Hollywood eksperta Scotta Feinberga, który co roku zgaduje na łamach magazynu Hollywood Reporter, kto dostanie Oscara wynika, iż w najważniejszej kategorii - best picture - zwycięży film Nomadland. Nagroda dla najlepszego reżysera miałaby przypaść Chloe Zhao, która wyreżyserowała Nomaland.
Lidia Krawczuk