"Bardzo zdolny, tylko miałem do niego pretensje, że uciekł jako niby straszny antykomunista" - napisał o Panufniku Stefan Kisielewski w "Abecadle Kisiela" (1990). "Gdy spotkaliśmy się w Londynie na jego koncercie, powiedziałem: źle zrobiłeś, żeś wyjechał przed Październikiem. A on mówi: co, kazali ci to powiedzieć?. Ja mówię: słuchaj, mój kochany, mnie nie kazali napisać Pieśni połączonych partii i Symfonii pokoju. To tobie kazali najwyżej. No i rozstaliśmy się nie bardzo… a potem go już nie widziałem" - wspominał.
"Partia - pogromca faszyzmu,/ Partia - przewodnik mas,/ Do szczęścia, do socjalizmu/ Partia prowadzi nas" - "Pieśń Zjednoczonych Partii" do której słowa napisał Leopold Lewin, jest - jak czytamy na stronie www.panufnik.polmic.pl - "prostą, a nawet wręcz banalną melodią z akompaniamentem, o charakterze dziarskiego marsza". "Kompozytor tłumaczył się po latach, że biorąc udział w konkursie, starał się napisać jak najgorszą piosenkę i był zaskoczony zwycięstwem. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście poświęcił tej pieśni jak najmniej uwagi (według zachowanych dokumentów zgłosił do konkursu jeszcze dwie inne pieśni, które jednak nie zachowały się), bez wątpienia jednak stylistyka utworu diametralnie odbiega od wyszukanych formalnie i brzmieniowo utworów kompozytora z tego okresu, a nawet od świeżości i uroku pisanych podczas wojny Pieśni podziemnych" - napisano.
"Na kolanie komponuje pieśń, w ciągu kilku minut wpisując jej idiotyczny tekst pod pierwszą lepszą melodię. Stara się konkurs przegrać. I wygrywa. Czuje niesmak, iż dał się zmusić do odstąpienia od zasad artystycznych; zastanawiałem się, czy to poświęcenie było konieczne. Czy rzeczywiście muszę stać się narzędziem systemu politycznego" - napisała Magdalena Grochowska w artykule "Przynęta i obroża Andrzeja Panufnika" ("Gazeta Wyborcza", 2014).
"A więc Andrzej Panufnik, bezpartyjny, nie mający złudzeń co do komunizmu, pisze w końcu hymn na zjazd partii — i wysyła go na konkurs. Czyni to, bo powiedziano mu, że jeśli tak nie postąpi, to Związek Kompozytorów Polskich nie dostanie dotacji, a do tego oczywiście dopuścić nie można" - napisał prof. Michał Głowiński (1934-2023) w artykule "Pochwała bohaterskiego oportunizmu" ("Teksty drugie", 1991). "Jest kompozytorem wallenrodycznym, pisze ów hymn tak, by był najgorszy, słaby, by przepadł w konkursowym współzawodnictwie. Czegóż się jednak dowiadujemy? Otóż utwór Andrzeja Panufnika otrzymał pierwszą nagrodę. I w końcu czytelnik nie wie, co ma bardziej podziwiać: perfidię partyjnego jury czy talent wielkiego kompozytora, który jednak marnie niczego napisać nie potrafi" - skomentował, odnosząc się do autobiografii kompozytora ("O sobie", 1987).
"Relacja Panufnika nie jest ścisła. Badacz jego twórczości, amerykański historyk David G. Tompkins podaje, że spośród 24 kompozytorów, których ministerstwo zaprosiło do konkursu, pięciu nie odpowiedziało. Panufnik zgłosił trzy utwory. Był jednym z sześciu, którzy tak pilnie odnieśli się do zadania" - przypomniała Magdalena Grochowska.
"Panufnik realizował z wyjątkową konsekwencją i z godnym zastanowienia rozmachem (jak na utalentowanego człowieka przystało), postawa, wobec której kilka dziesięcioleci później nie jest w stanie się zdystansować. Więcej, traktuje ją jako swoisty argument w obronie przed atakam i tych, którzy skłonni byliby mu zarzucić, że jednak był artystą uległym, czy niekiedy nawet — usługowym, wykonującym wszelkie polecenia partii, że jednak ten polski socrealizm muzyczny w pewnej mierze współtworzył i firmował" - ocenił prof. Głowiński.
Andrzej Panufnik urodził się 24 września 1914 r. w Warszawie w rodzinie muzyków. Matka, Matylda z domu Thonnes, publicznie nie występowała, ale uwielbiała grę na skrzypcach i poświęcała jej po kilka godzin dziennie. Ojciec, Tomasz Panufnik, z zawodu geodeta, z zamiłowania był lutnikiem, inicjatorem, i kierownikiem Oddziału Budowy Instrumentów Smyczkowych przy Państwowej Szkole Rzemieślniczo–Przemysłowej w Warszawie. Na skrzypcach jego konstrukcji grali m.in. Bronisław Huberman i Dawid Ojstrach.
"W dzieciństwie nigdy świadomie nie słuchałem matczynego grania, ale rozbrzmiewało ono ciągle w moich uszach, stanowiło tło muzyczne, było częścią mego życia. Znałem na pamięć koncerty Beethovena, Mozarta i Brahmsa, jak również Bacha i współczesną muzykę polską takich kompozytorów, jak Wieniawski i Karłowicz. Muzyka była w moim życiu czymś tak naturalnym jak czyszczenie zębów, jedzenie posiłków, a nawet oddychanie" - wspominał Panufnik, cytowany na stronie www.panufnik.polmic.pl.
Jako nastolatek zainteresował się jazzem, którego słuchał w radioodbiorniku wykonanym domowym sposobem przez starszego brata Mirosława. Zafascynowany muzyką Gershwina i Ellingtona, improwizował na fortepianie, próbując komponować swe pierwsze utwory. Do słów Mariana Hemara napisał wówczas melodie piosenek "Ach, Pardon" i "Nie chcę więcej", które w warszawskich kabaretach śpiewał Adolf Dymsza.
Ukończywszy studia w Konserwatorium Warszawskim (1936), Andrzej Panufnik kontynuował muzyczną edukację jako uczeń austriackiego kompozytora i dyrygenta Feliksa Weingartnera (1863-1942) w Wiedeńskiej Akademii Muzycznej. W Wiedniu pierwszy raz doświadczył negatywnego wpływu polityki - przeżył anszuls, był świadkiem początku rządów hitlerowskich w stolicy Austrii. Akademia została zamknięta, odwołano też wykłady i koncerty, a po wznowieniu zajęć okazało się, że Weingartner odszedł z uczelni. Panufnik spędził kilka miesięcy w Paryżu i Londynie, gdzie studiował prywatnie i skomponował swoją pierwszą symfonię. Później wrócił do Warszawy.
Podczas okupacji niemieckiej współtworzył z Witoldem Lutosławskim duet fortepianowy występujący w warszawskich kawiarniach artystycznych. W repertuarze mieli blisko 200 utworów. Podczas Powstania Warszawskiego spłonęły wszystkie jego muzyczne rękopisy. Według innej wersji partytury przetrwały powstanie, ale już po wojnie lokatorzy, którzy zajęli opuszczone mieszkanie Panufników, palili nimi w piecu.
Tuż przed wybuchem powstania Panufnik skomponował melodię popularnej pieśni "Warszawskie dzieci" - słowa napisał Stanisław Ryszard Dobrowolski. 16 września 1944 r. zginął brat Andrzeja, Mirosław.
Pierwszą żoną Panufnika, poślubioną w lipcu 1951 r., była Irlandka Marie O’Mahoney - młodsza odeń o 13 lat, co nie przeszkadzało, by kompozytor był jej już czwartym mężem. Używała imienia Scarlett – "ze względu na iście hollywodzką urodę oraz podobieństwo do głównej bohaterki filmu Przeminęło z wiatrem" - przypomniała muzykolożka Beata Bolesławska-Lewandowska w artykule "Kim była Scarlett Panufnik?", opublikowanym na stronie wydawnictwa Próby.
18 września 1951 r. zmarł Tomasz Panufnik, zostawiając synowi instrumenty konstrukcji własnej oraz zagranicznych lutników - m.in. wiolonczele Stradivarius oraz Amati. W testamencie z 20 października 1949 r. figurowało w sumie 41 instrumentów (ich dalsze dzieje opisała Olga Łozińska w tekście "Tajemnicze losy kolekcji instrumentów Andrzeja Panufnika", opublikowanym przez PAP 21 lipca 2019).
W pierwszych latach po wojnie Andrzej Panufnik działał na rzecz odnowy polskiego życia muzycznego jako dyrektor Filharmonii Warszawskiej (1946-47) i wiceprezes Związku Kompozytorów Polskich. Koncertował w kraju i za granicą, był nagradzany i odznaczany - m.in. Orderem Sztandaru Pracy I klasy przez Bolesława Bieruta 22 lipca 1949 r. Był jednym z pierwszych kawalerów tego najwyższego w komunistycznej Polsce odznaczenia, ustanowionego przez Sejm 20 dni wcześniej "w celu nagrodzenia wyjątkowych zasług położonych dla Narodu i Państwa".
"Pozornie hołubiony przez władze, był jednocześnie coraz częściej krytykowany za formalizm swych kompozycji. Ponadto – i to odczuwał chyba jeszcze boleśniej – oczekiwano od niego nie tylko komponowania utworów o wyraźnie ideologicznych założeniach (jak choćby +Symfonia Pokoju+ do słów Jarosława Iwaszkiewicza czy +Pieśń Zjednoczonych Partii+, którą napisał na konkurs zorganizowany w grudniu 1948), ale i coraz częstszego udziału w delegacjach, posiedzeniach i różnego rodzaju naradach. A także rautach i bankietach, na których uwielbiała bywać jego spragniona adoracji mężczyzn piękna żona, a których on szczerze nie znosił. Czuł się coraz bardziej jak w matni i nie wiedział, jak się uwolnić. Od 1952 r. praktycznie przestał komponować" - napisała Beata Bolesławska-Lewandowska.
Dopełnieniem była tragiczna śmierć kilkumiesięcznej córeczki Oonagh, która utonęła podczas kąpieli - Scarlett niespodziewanie dostała ataku epilepsji, a gdy się ocknęła, dziewczynka już nie żyła. "W Warszawie zahuczały plotki, że to matka, słynąca z upodobania do towarzyskiego życia, pozbyła się dziecka pod nieobecność męża, który akurat przebywał z delegacją kulturalną w Chinach. Panufnik nigdy w te plotki nie uwierzył, a strata córki stała się dla niego olbrzymią traumą. Jego druga żona, Camilla, wspomina, że bardzo długo w ogóle nie chciał mieć dzieci, a kiedy w końcu urodziła im się córka, Roxanna (1968), zdarzało się, że budził ją ze snu tylko dlatego, żeby mieć pewność, że żyje i nic jej nie jest…" - dodała Bolesławska-Lewandowska.
Podczas pobytu w Chinach Panufnik, jako przewodniczący oficjalnej polskiej delegacji kulturalnej, został osobiście przyjęty przez przewodniczącego Komunistycznej Partii Chin Mao Zedonga.
Decyzję o emigracji podjął z pełną świadomością konsekwencji "zdrady socjalistycznego raju" – wiedział, co spotkało w kraju Romana Palestra i Czesława Miłosza.
Ucieczkę z PRL-u zorganizowała Scarlett, która w marcu 1954 r. wyjechała do Londynu odwiedzić chorego ojca. Tam porozumiała się z pianistami Witoldem Małcużyńskim i Konstantym Regameyem, którzy załatwili Panufnikowi sesję nagraniową dla radia szwajcarskiego w Zurychu. Poleciał tam 9 lipca – niecałe dwa tygodnie później podczas hucznych obchodów X-lecia PRL miał otrzymać kolejną Nagrodę Państwową. Wcześniej Nagrody Państwowe II stopnia otrzymał w 1951 i 1952 roku.
"Ze Szwajcarii, dzięki pomocy m.in. Jerzego Giedroycia (na portalu paryskiej Kultury można znaleźć podziękowanie Panufnika, przesłane na ręce Giedroycia niedługo później), znalazł się w Londynie i tam poprosił o azyl" - przypomniała Bolesławska-Lewandowska.
Zadziałał mechanizm charakterystyczny dla tamtych czasów - o popularnym i docenianym twórcy z dnia na dzień słuch w PRL-u zaginął. Komunistyczne władze zakazały wykonywania utworów Panufnika i przywoływania jego nazwiska w publikacjach.
Jednak nie od razu. Wpierw odsądzono go publicznie od czci i wiary. "Na koniec jednak wygrał dezerter. Wytłumaczył: nie warto tworzyć dla narodu! Lepiej bawić snobów z wolnego od patriotyzmu i trudu świata! Wygrała słabość - człowiek stchórzył, skarlał, zdradził" - napisał prozaik, publicysta i dramatopisarz Jerzy Broszkiewicz w artykule "O dezerterze". "Panufnik tchórzył przed wysiłkiem rzetelnego twórcy, przed opinią kolegów, przed obojętnością sali na ostatnim warszawskim koncercie, przed wszystkim. Tracił w s z e l k ą moralność - nie wiem, czy szafował słowami honoru tak hojnie jak niegdyś Monsieur Tcheslaw Miłosz - ale że honor tracił, to pewne" - podsumował autor "Wielkiej, większej i największej".
W Wielkiej Brytanii został szefem orkiestry miasta Birmingham, co stało się przyczyną rozwodu - lubiąca rozrywkowe życie towarzyskie Scarlett nudziła się na prowincji.
Panufnik komponował dla skrzypka Yehudi Menuhina, wiolonczelisty Mścisława Rostropowicza. Utwory zamawiały u niego orkiestry z całego świata - Londynu, Bostonu, Monte Carlo.
Połowę życia kompozytor spędził na emigracji - poza Polską napisał większość swoich utworów. Za wkład w brytyjską muzykę królowa Elżbieta II uhonorowała go tytułem szlacheckim w 1991 r. "Był pierwszym Polakiem wyróżnionym w ten sposób przez angielską królową" - podaje www.panufnik.polmic.pl.
"Wtedy nazywaliśmy go kompozytorem brytyjskim, dzisiaj wszyscy mówią o nim jako o polskim kompozytorze. Bardzo na to czekał. Czuł się niezwykle doceniony i na pewno miał świadomość swojego znaczenia na brytyjskiej scenie muzycznej, ale swoją twórczość postrzegał jako polską" - powiedziała PAP w 2014 r. druga żona kompozytora Camilla Panufnik.
Artysta "nie istniał" w PRL-u do 1977 r. Wówczas zdjęto zakaz cenzuralny i jego muzyka mogła wrócić do polskich sal koncertowych. Jego kompozycje pojawiły się na festiwalu Warszawska Jesień. Ich autor wrócił do kraju w 1990 r. - po upadku komunizmu.
"Opuściłem Polskę komunistyczną, a wracam do wolnego kraju, do takiej Polski, której bym nigdy nie opuścił, gdyby istniała w roku 1954. Taką właśnie Polskę nosiłem w sobie przez te 36 lat. A o tym, że tak było naprawdę, świadczy moja twórczość pisana poza Polską. Mimo moich uczuć związanych z krajem adoptowanym - Anglią - pozostałem polskim kompozytorem" - mówił Panufnik na warszawskim Okęciu. Na lotnisku kompozytora i jego rodzinę powitały delegacja Związku Kompozytorów Polskich oraz orkiestra dęta, która odegrała skomponowaną specjalnie na tę okazję Fanfarę Krzesimira Dębskiego.
Andrzej Panufnik zmarł 27 października 1991 r. w domu rodzinnym w Twickenham, dzielnicy Londynu.
Paweł Tomczyk