„Whoosh!” to najnowsze dzieło weteranów rocka. Ukazało się 7 sierpnia. Lider zespołu Ian Gillan powiedział stacji Fox News, że wydawanie albumu na tym etapie kariery dało muzykom zastrzyk sił. „Czuję, że wróciliśmy do lat 70. Jest ta sama energia”. Wspomniał też, w jaki sposób udało się nagrać nową płytę w czasie pandemii. To proste, bardzo się spieszyli, zanim pandemia… została ogłoszona.
„Na początku tego roku spędziliśmy pięć czy sześć dni w Niemczech. Następnie pojechaliśmy do Nashville na dwa i pół tygodnia, gdzie tworzyliśmy aranże. Działaliśmy błyskawicznie. Potem wynająłem tam domek nad brzegiem rzeki - z widokiem na rozgłośnię country. Dzięki temu słyszę muzykę płynącą zza rzeki, aż do wczesnych godzin porannych. Mogę siedzieć całą noc i pisać piosenki w tej magicznej atmosferze…
Jak się czuję? Całkiem nieźle. Fajnie jest, gdy kończysz robotę i jesteś zadowolony z jej rezultatu”. Zapytany, czy muzyka country inspiruje go do tworzenia, odpowiedział równie rzeczowo, że nie. „Nasz producent mieszka w Nashville. Zorganizował nam tam po prostu wszystko, czego potrzebowaliśmy, by komfortowo pracować”.
W rzeczywistości mimo idealnych warunków muzycy nie skończyli roboty na czas. Album „Whoosh!” miał się pierwotnie ukazać 12 czerwca 2020 roku. To 21 album studyjny kultowej już dziś grupy, która istnieje od pół wieku. Trzy lata temu wydawało się, że zakończy ona działalność, ruszyła nawet w pożegnalną trasę „The Long Goodbye Tour”. Teraz jednak 74-letni Gillan mówi o zastrzyku energii, a w wielu wywiadach podkreśla, że głupio byłoby tę energię zmarnować. (PAP Life)