"Pamiętam, że pierwszy raz zobaczyłem go w autobusie. Pomyślałem wtedy, że to bardzo interesująco wyglądający facet" - opowiedział Paul McCartney o tym, jak pierwszy raz ujrzał Lennona. "Kilka dni później zobaczyłem go w kolejce po rybę z frytkami i pomyślałem, och, to ten facet z autobusu" - dodał.
"Nie wiedziałem o nim nic, ponad to, co widziałem. Miał długie baki, starannie zaczesane włosy, długą kurtkę i dopasowane spodnie. Podobnie, jak my wszyscy w tym czasie, wyglądał jak Teddy Boy" - wspominał Paul McCartney, nie zapominając uściślić, że ten staranny wygląd cechował Lennona zawsze. "Ale nie zapominajmy, że wychował się w tej bardziej ekskluzywnej części Liverpoolu" - zaznaczył.
Jak podaje magazyn "People", wszystko się zmieniło, gdy przedstawił ich sobie nawzajem wspólny znajomy Ivan. Zdarzyło się to w kościele, 6 lipca 1957 roku. John występował wtedy razem ze swoim pierwszym zespołem "The Qyarrymen". Między Paulem i Johnem przeskoczyła iskra. Przyjaźń rozkwitła, Lennon zaczął regularnie odwiedzać Paula w jego domu. Wspólnie ćwiczyli akordy i grali. Paul McCartney dołączył do zespołu. Muzyka ich połączyła, choć rzeczywistość, w jakiej żyli, była bardzo różna.
Paul wychowywał się w dużej, kochającej muzykę rodzinie, podczas gdy John dorastał u cioci Mimi, która słynęła z żelaznej ręki. Matkę, Julię, pożegnał w wieku lat 5. Ta ponownie wyszła za mąż i miała dwie córki. John nie utrzymywał z przyrodnimi siostrami zbyt bliskiego kontaktu, nawet po śmierci matki.
"Wiesz chłopcze, to naprawdę wspaniałe, że poznaliśmy się wtedy z tym Teddy Boyem z autobusu. I uzupełniliśmy się. To było, jak yin i yang" - powiedział synowi Johna Paul McCartney. (PAP Life)