Zaczyna się niewinnie. Na wernisażu swoich fotografii Julia (Anna Karczmarczyk) poznaje adwokata (Paweł Małaszyński). Julia jest mężatką, jej mąż jest ambitnym prokuratorem (Dawid Ogrodnik), mają kilkuletniego synka Maurycego. Z pozoru wiedzie stabilne, szczęśliwe życie. Podobnie jak Paweł, który również jest żonaty, ma piękną żonę Elizę, właścicielkę restauracji (Marieta Żukowska) i dwoje nastoletnich dzieci. Paweł pracuje w firmie swojego teścia, człowieka bardzo zamożnego, który jednak prowadzi nie do końca czyste interesy. Przypadkowe spotkanie Pawła i Julii to klasyczna miłość od pierwszego wejrzenia, wielkie emocje i namiętność, której żadne z nich nie jest w stanie okiełznać. Uruchamia się lawina zdarzeń… To w skrócie fabuła serialu „Zdrada”, który można od 10 maja oglądać na platformie streamingowej Polsat Box Go. Serial jest polską wersją holenderskiego „Overspel”.
„Postawienie mojego bohatera w bardzo trudnej sytuacji niezwykle mnie zaintrygowało, a jeszcze ciekawsze okazało się przyglądanie się temu, w jaki sposób udaje mu się z niej wyjść. Poznanie Julii jest w jego życiu pewnego rodzaju zapalnikiem, zaczyna patrzeć z dystansu na swoje życie. Musi dokonać wielu trudnych wyborów, przewartościować całe swoje życie. Myślę, że ten serial niesie ze sobą wszystko to, co nam się podoba, bo mamy i thriller, i kryminał psychologiczny, a to wszystko jest okraszone namiętnym romansem” – stwierdza Małaszyński w rozmowie z PAP Life. Dodaje, że nigdy wcześniej nie miałem możliwości zagrania tak ciekawej psychologicznie postaci jak w „Zdradzie”.
Przyznaje, że chociaż sam nigdy nie był w podobnej sytuacji jak jego bohater, to wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. „Sam jestem tego przykładem. Asię zobaczyłem pewnego dnia na schodach w liceum i to było to. Już wiedziałem, z kim chcę być i dzielić swoje życie. Jesteśmy razem prawie 30 lat, mamy dwoje dzieci. Kochamy się, ale nie jesteśmy perfekcyjni. Nikt nie jest. Nasz związek również posiada rysy, ale idziemy razem przez życie. Nie wiem, jaki będzie finał naszej podróży, dokąd dojdziemy, ale ważne jest to, że idziemy razem” – zwierza się.
Małaszyński zauważa, że choć zdrada wydaje się dość wyświechtanym zagadnieniem, to w serialu, w którym gra, ujęto je w ciekawy sposób, jako coś, co dzieje się na wielu poziomach. „Jest to nie tylko zdrada w miłości, ale też zdrada rodziny, zdrada w relacjach, zdrada interesów. Nikt nie jest jednoznacznie dobry lub jednoznacznie zły, sytuacje nie są zerojedynkowe. Co chwilę jesteśmy zaskoczeni, bo każdy z bohaterów popełnia jakiś błąd, każdy niesie za sobą jakąś namiastkę zdrady” – mówi.
„Czy kiedyś poczułem się zdradzony? – zastanawia się Paweł Małaszyński. - W aspekcie zawodowym, koleżeńskim – tak. W takich sytuacjach zazwyczaj odcinam pępowinę. Jeżeli nie ma konstruktywnej rozmowy i nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć sobie pewnych rzeczy, szczerze porozmawiać, to wolę się odciąć i zapomnieć. Często robię sobie rachunek sumienia, patrząc z perspektywy na swoje życie i decyzje. Zastanawiam się, co zrobiłem źle, co dobrze. Jestem szczery wobec siebie samego. Lubię stawiać sprawy jasno. Jestem silny, bo nie jestem doskonały. Jestem mądry, bo mam wątpliwości”.
Oprócz rodziny i aktorstwa, ważna jest dla niego muzyka. Od 20 lat związany jest z zespołem Cochise, w którym jest wokalistą. „Makaremu Janowskiemu, reżyserowi, zależało, żeby w serialu pojawiła się piosenka The House of the Rising Sun zespołu The Animals, a że prawa są dosyć drogie, to zaproponowano naszemu zespołowi, wykonanie wspomnianego coveru. Mamy w swoim repertuarze The Doors, Nicka Cave'a, Elvisa więc dlaczego nie zmierzyć się z przebojem Animalsów? Dokonaliśmy paru niewielkich zmian w interpretacji i tak House of the Rising Sun w wykonaniu zespołu Cochise znalazł się na ścieżce dźwiękowej Zdrady” – wyjawił ciekawostkę.
Serial „Zdrada” od 10 maja dostępny jest na platformie Polsat Box Go. W jego obsadzie znaleźli się także m.in. Piotr Polk, Przemysław Bluszcz, Grażyna Szapołowska i Dobromir Dymecki.
Iza Komendołowicz (PAP Life)