"Jesteśmy najsłabiej opłacaną orkiestrą w kraju, są wśród nas tacy, którzy zarabiają na rękę 870 zł. Średnia płaca w filharmonii
to 1700 zł brutto więc bez przesady możemy mówić, że nasze pensje są głodowe" - powiedział Cezary Gryc z działającej w filharmonii Solidarności.
Gryc powiedział, że w spór zbiorowy weszła cała sześćdziesięcioosobowa orkiestra, spośród której do związków zawodowych należy 41 osób. Muzycy domagają się wzrostu płac do wysokości średniej krajowej tj. 3 tys zł. "Dyrektor zapowiedział
nam w tym roku wzrost płac o 12 procent, ale patrząc na wzrost cen taka kwota nas nie satysfakcjonuje" - zaznaczył Gryc.
Dyrektor olsztyńskiej filharmonii Janusz Lewandowski nie chciał komentować sporu z załogą. Przyznał jedynie, że dostał od muzyków pismo informujące go o sporze zbiorowym.
Olsztyńska filharmonia, jedyna w województwie warmińsko-mazurskim, podlega samorządowi wojewódzkiemu. Marszałek Jacek Protas zapowiedział, że w najbliższym czasie będzie rozmawiał o płacach muzyków zarówno z członkami orkiestry, jak i dyrekcją placówki.
Olsztyńscy filharmonicy nie mają własnego budynku. Od lat grają w sali udostępnianej im przez olsztyńską szkołę muzyczną. Pod koniec ubiegłego roku rozpoczęła się w Olsztynie budowa gmachu filharmonii. Koszt budowy, współfinansowanej ze środków Unii Europejskiej, ma wynieść 33 mln zł.