Brendan Fraser po przyznaniu się do bycia molestowanym, nie dostawał nowych ról

Za sprawą docenianej produkcji Darrena Aronofsky'ego „Wieloryb” o Brendanie Fraserze znów jest głośno. Zainteresowanie prasy budzi nie tylko jego filmowa kreacja. Przy okazji niedawnego wywiadu dla CBS, aktor powrócił pamięcią do wydarzeń sprzed czterech lat, kiedy to wyznał, że padł ofiarą molestowania. Aktor powiedział, że to ruch MeToo dodał mu odwagi do opowiedzenia swojej historii i pozwolił uporać się z tym „wyczerpującym emocjonalnie” przeżyciem. Ale miało to swoją cenę.

Brendan Fraser po przyznaniu się do bycia molestowanym, nie dostawał nowych ról
Fot.PAP/EPA

Gwiazdor znany widzom z takiej produkcji, jak „Mumia”, jest obecnie najczęściej wymienianym faworytem w wyścigu o wielkie filmowy nagrody, w tym statuetkę Oscara. Pewne jednak jest to, że Fraser nie pojawi się na ceremonii rozdania Złotych Globów. Bardziej niż trofea ceni bowiem swój honor i nie zamierza być hipokrytą. Powodem tej niechęci do wspomnianej ceremonii jest bolesne wspomnienie z 2003 roku. Podczas lunchu zorganizowanego przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej, organizację, która jest gospodarzem Złotych Globów, ówczesny jego prezes, Philip Berk, obmacywał aktora. Berk najpierw zaprzeczył tym oskarżeniom, a później w swoich wspomnieniach opisał to zdarzenie, jako „żartobliwe uszczypnięcie w pośladek”. Aktor w rozmowie z „GQ” określił je zgoła inaczej, wskazując na znamiona napastowania seksualnego.

Przez 15 lat gwiazdor milczał na ten temat. Czuł się upokorzony, popadł w depresję, obwiniał się za to zdarzenie, jednocześnie obawiał się, że opowiedzenie, co zdarzyło się naprawdę, może pogrążyć jego karierę. Do tych wydarzeń aktor powrócił w niedawnym wywiadzie dla CBS, w którym to wyjaśnił, co skłoniło go do podjęcia ryzyka i wyjawienia prawdy. Z perspektywy czasu mógł również zweryfikować, czy jego ówczesne obawy okazały się słuszne.

„Do tego incydentu musiałem grać zgodnie z zasadami i dynamiką władzy panującą w Hollywood. Ale nagle sam padłem ofiarą naruszenia. To zaszło za daleko, nie byłem w stanie dłużej tego znosić. Odezwałem się, ponieważ widziałem tak wielu moich przyjaciół, koleżanki i kolegów, którzy w tamtym czasie odważnie wypowiadali prawdę na temat władzy. I ja też miałem coś do powiedzenia” – wyjaśnił aktor. W rozmowie przyznał jednak, że tamten incydent, jak i późniejsza szczerość, co do zdarzenia z 2003 roku, zmieniły trajektorię jego kariery i zaprzepaściło dalsze projekty. Gwiazdor nie zdradził, które role w związku z tym oświadczeniem przepadły, niewątpliwie na jakiś czas zniknął z hollywoodzkiego piedestału, na który rolą Charliego w filmie „Wieloryb” ponownie się wspina. (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic