W swoim dramacie Aronofsky przenosi widzów do niewielkiego dwupokojowego mieszkania gdzieś w Idaho, w którym od lat żyje uwięziony w swoim ciele Charlie. Ważący ponad 200 kg nauczyciel dochodzi w swoim życiu do momentu, w którym pozostało mu niewiele czasu, a ten, który jest mu dany, chce wykorzystać, aby pojednać się z córką. Przed laty Charlie porzucił bowiem swoją żonę i 8-letnią wtedy córeczkę i wdał się w romans z mężczyzną. Po jego śmierci, bohater popadł w depresję, a nawyk kompulsywnego objadania się uczynił go osobą niemal niepełnosprawną, niezdolną do poruszania się oraz przepełnionego wstydem. Ale choć ów chorobliwie otyły mężczyzna nie znajduje w sobie dość odwagi, aby pokazać się swoim studentom, nie wstydzi się walczyć o odbudowanie relacji z nastoletnią córką, sięgając po niekoniecznie godne pochwały sposoby, w myśl zasady - cel uświęca środki.
W wywiadzie dla „Interview” Fraser wyznał, że rola Charliego, była jedną z najtrudniejszych w jego karierze. To, co oddał na ekranie, to był niezwykle intymny obraz, który na pierwszym planie stawia emocje, uczucia, relacje. Jak się okazuje, w przygotowaniu do roli istotnym czynnikiem dla powracającego w wielkim stylu Frasera, była jego relacja z najstarszym synem, Griffinem.
„Mój najstarszy syn Griffin ma specjalne potrzeby. Jest autystyczny. Właśnie skończył 20 lat. Jest dużym dzieckiem. Mierzy ponad 190 cm wzrostu. Ma duże ręce i stopy, duże ciało. Doskonale rozumiem, jak to jest być blisko osoby, która żyje z otyłością. Ze względu na spektrum swojego autyzmu on nie wie, co to cynizm. Nie możesz go obrazić, on nie może obrazić ciebie. Jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i ogromną radością dla mnie i innych ludzi” – wytłumaczył aktor. Podkreślił, że to Griffin nauczył go, jak zniekształcona postać Charliego może chcieć się nie tylko poruszać, ale i komunikować z innymi.
Poza osobistymi doświadczeniami, w przygotowaniu do roli ważne okazały się także rozmowy z osobami dotkniętymi chorobliwą otyłością i z ich bliskimi. Podejmując wyzwanie sportretowania Charliego, aktor chciał pokazać na ekranie, że można przełamać toksyczny cykl. „Dowiedziałem się rzeczy, które poruszyły i złamały moje serce. Niemal każda osoba, która opowiedziała mi swoją historię, miała jedno wspólne doświadczenie z innymi. W ich dzieciństwie, młodości był ktoś, kto był dla nich bardzo okrutny przez sposób, w jaki się do nich zwracał, co naznaczyło resztę ich życia. Niestety, najczęściej był to ojciec, jak zdołałem zauważyć. Postawiłem sobie za cel, że muszę podjąć wyzwanie i zrobić coś, aby przerwać to błędne koło” – wyznał gwiazdor.
Gdy po raz pierwszy oglądał ten film w samotności, opuścił seans z poczuciem spełnionej misji. „Myślę, że ten film może naprawdę zmienić coś w ludzkich sercach, umysłach i w sposobie, w jaki troszczymy się o siebie nawzajem” – stwierdził. (PAP Life)