Daniel Craig nie raz udowodnił, że ma ogromny dystans do siebie, którym zaskarbił sobie sympatię milionów widzów. Jednak jeśli chodzi o pracę, zdaje się, być swoim najsurowszym krytykiem, który ponad wszystko szanuje czas widza. Przy okazji niedawnej premiery drugiej części filmu „Na noże”, aktor wyznał, że w przeszłości miał dość niecodzienny nawyk. Gdy tylko był niezadowolony z filmu ze swoim udziałem, dokładał wszelkich starań, aby dosłownie, ukryć przed widzami efekty swojej pracy w dość desperacki sposób.
„Wystąpiłem w kilku produkcjach, jeszcze w czasach, gdy wypożyczalnie wideo prężnie funkcjonowały. Jeśli nie oceniałem filmu zbyt wysoko, chodziłem do wypożyczalni, chwytałem kopię filmu i wrzucałem pod ladę” – wyznał w rozmowie z Yahoo gwiazdor. Choć zdawał sobie sprawę, że nie była to najlepsza metoda i tak dostrzegał sens swoich desperackich działań. „Wiem, że nie robiło to wielkiej różnicy, ale myślałem wtedy, że będzie dobrze, jeśli choć jedna osoba nie zobaczy tego filmu” – dodał, nie zdradzając przy tym, które taśmy VHS spotkał taki los.
Pewne natomiast jest to, że gdyby najnowsza produkcja z jego udziałem – „Glass Onion: Film z serii Na noże”, powstała w tamtych czasach, kasetę z tym tytułem Craig wyeksponowałby z dumą. Omawiając ten tytuł w programie „The Late Show with Stephen Colbert”, podkreślił, że dzieło Riana Johnsona należy obejrzeć dwa razy i to bardzo uważnie. Stwierdził, że pierwszy seans kładzie fundament, dla drugiego podejścia, które pozwala wyłapać wszystkie detale, z których reżyser utkał tę opowieść. (PAP Life)