Człowiek pełen dobroci
Andrzej Mastalerz pracował z Franciszkiem Pieczką w Teatrze Powszechnym. Aktor opowiadał o ostatniej sztuce zmarłego artysty:
Był legendą tego teatru. Nie można go było traktować inaczej niż ikony. Cieszę się, że miał szansę dotrwać do swoich ostatnich lat na scenie. Tam miałem przyjemność oglądać go w ostatniej jego premierze w sztuce "Wariat i zakonnica” – powiedział Mastalerz. Pieczka zagrał tam rolę prof. Ernesta Walldorffa.
A tak Franciszka Pieczkę opisał Andrzej Mastalerz:
Był niesamowicie ciepły, serdeczny, życzliwy, pogodny i wymagający. Ta ostatnia cecha była szczególnie ważna, bo któż mógłby wymagać jak nie nestor, mistrz. Miał ustalony, rzetelny system wartości.
Dobroć mierzy się w „Pieczkach”
Zmarłego Franciszka Pieczkę wspomina także polski reżyser Jan Jakub Kolski. Twórca filmowy podkreśla, że zmarły aktor był nie tylko wspaniałym artystą, ale także dobrym człowiekiem:
Pracując z Franciszkiem Pieczką, miałem poczucie bezpieczeństwa, że jest się przy boku kogoś, kto nie dość, że jest wybitny, to do tego jest jeszcze dobrym człowiekiem. Tak właśnie myślę dzisiaj o Franku, tak myślałem, kiedy zaczynaliśmy naszą wspólną drogę zawodową, czyli z górą trzydzieści lat temu i tak go będę pamiętał.
Kiedyś żartobliwie namawiałem ludzi z mojego środowiska, żebyśmy powołali do życia jednostkę życzliwości, dobroci, empatii i bezinteresowności i żebyśmy nazwali ją "jedna Pieczka" oraz żebyśmy w tych "Pieczkach" mierzyli bliźnich w tej sferze, która promieniuje czymś ludzkim.
Ulubieniec aktorów i publiczności
Aktor Emilian Kamiński wskazuje, że niepowtarzalność Franciszka Pieczki tkwiła w jego charakterze. W życiu kierował się swoimi zasadami i potrafił ich bronić:
Trzymał się swoich poglądów i nie bał się o nich mówić. Patrzyłem na niego jak na kogoś, kogo można określić jako "mężczyznę kodeksowego". To szczególna cecha w dzisiejszych czasach. Może przyniósł te cechy ze Śląska, o którym tak często mówił.
Emilian Kamiński wspomina, że dla niego Pieczka był nie tylko wybitnym aktorem, ale i wspaniałym przyjacielem. Pana Franciszka kochali nie tylko widzowie, uwielbiali go także aktorzy:
Franciszek Pieczka był kochany nie tylko przez publiczność, ale i aktorów, ponieważ miał w sobie ciepło i mądrość. Był aktorem swoistym, nie do powtórzenia. Zawsze rolą trafiał w punkt.
Student i uczeń
Reżyser i scenarzysta Krzysztof Zanussi pierwszy raz spotkał Franciszka Pieczkę będąc jeszcze studentem. Oglądał właśnie przedstawienie „Myszy i ludzie" w Nowej Hucie:
Byłem wtedy studentem i to było przedstawienie, które było porażające, niezwykle piękną postacią był tam Pieczka.
Zanussi podkreślił, że zmarły aktor lubił opowiadać, ale przede wszystkim słuchać opowieści innych ludzi, zawsze ciekawy ich historii. Franciszka Pieczkę cechowała przede wszystkim ogromna skromność i życzliwość
Był niezwykle ujmującym człowiekiem. Takim, którego się wśród artystów rzadko spotyka, który nie obnosił swojego ego, który był skromny, szalenie dla ludzi życzliwy i ciekawy ludzi. Mimo, że sam miał tyle do opowiedzenia o sobie, on bardzo lubił słuchać.
Zmarły aktor zawsze otoczony był przez kochającą rodzinę. Wzruszony Zanussi powiedział:
Dziś mi się łza w oku kręci, jak myślę, że go nie ma.
Grał zespołowo
Ewa Dałkowska również ciepło wspomina współpracę z Franciszkiem Pieczką. Aktorka podkreśla, że zespół Teatru Powszechnego składał się ze wspaniałych artystów i cudownych ludzi:
Przede wszystkim byliśmy w zupełnie niezwykłym zespole Teatru Powszechnego. Ten zespół to było zjawisko. Franek był moim kolegą z Powszechnego; ja byłam związana z tą sceną przez trzydzieści lat i Franek Pieczka równie długie lata tam spędził. A Teatr Powszechny za czasów Zygmunta Hübnera był nie tylko czołową sceną stołeczną, ale i krajową. Mieliśmy szczęście. To było wspaniale życie w niezwykłym zespole, który kierowany przez wybitnego dyrektora, przygotowywał znakomite przedstawienia.
Autor: Judyta Nowak - RMF Classic
Źródło: PAP/RMF Classic