„Rzeczą, która już zawsze prześladować będzie ten film jest fakt, że został on reklamowany jako horror. Pamiętam wyraźnie, że podczas naszych spotkań dotyczących promocji, wszyscy odpowiedzialni za marketing zgadzali się, że w premierowym tygodniu należy przedstawiać go jako dzieło skierowane do fanów horrorów. Wiedziałem już, że jesteśmy zgubieni. Mówiłem im, że powinni go promować jako romans, jako tajemnicę, ale na pewno nie jako horror! No ale mieliśmy premierę w październiku, miesiącu Halloween, więc wiem, dlaczego mnie nie posłuchali” – mówi del Toro portalowi Vulture.
„Crimson Peak. Wzgórze krwi” opowiada historię młodziutkiej i naiwnej Edith Cushing (Mia Wasikowska), której serce kradnie tajemniczy nieznajomy, sir Thomas Sharpe (Tom Hiddleston). Mężczyzna zabiera swoją nowo poślubioną żonę do posiadłości na szczycie zrobionej z krwistoczerwonej gliny góry w Kumbrii w Anglii. Tam Edith dowiaduje się, że jej nowy dom skrywa wiele niepokojących tajemnic, a mąż nie jest tym, kim się na początku wydawał.
„Co poradzić. Jest to jednak film, który trafia do ludzi, którzy kochają go na poziomie molekularnym. Niektóre filmy stopniowo gromadzą publiczność przez lata, inne odnoszą sukces zaraz po premierze, a potem już o nich nie słychać. Znajdziemy każdą możliwą wariację. Przekonuję się, że jestem szczęśliwszy, gdy poświęcam swój czas ludziom, którzy naprawdę kochają mój film” – kończy reżyser.
Guillermo del Toro ma w dorobku Oscara dla najlepszego filmu za "Kształt wody". Uznanie przyniósł mu też obraz "Labirynt fauna". (PAP Life)