Niesnaski między William Shatnerem, a resztą ekipy „Star Treka” panują od lat. Konflikt na nowo się rozognił w ostatnim czasie, za sprawą wywiadu, jakiego Shatner udzielił dziennikowi „The Times” podczas wizyty w Londynie, gdzie miesiąc temu promował swoją autobiografię. Aktor został w nim zapytany o to, jak interpretuje niechęć, którą żywią do niego osoby, które pracowały z nim przy „Star Treku”. „Zacząłem rozumieć, że robią to dla rozgłosu. 60 lat po jakimś incydencie nie potrafią odpuścić. Czy to nie jest trochę dziwne? To jak choroba. George (Takei – red.) nigdy nie przestał mnie oczerniać. Ci ludzie są zgorzkniali. Straciłem do nich cierpliwość. Po co dawać wiarę ludziom trawionym przez zazdrość i nienawiść?” – stwierdził Shatner.
Gdy teraz „Guardian” spytał nieprzejezdnego krytyka Shatnera, George’a Takei, co myśli o słowach starszego kolegi z planu, ten postanowił odpłacić pięknym za nadobne. „To tylko kłótliwy starzec […]. Nie zamierzam grać w jego grę” – powiedział pod adresem Shatnera, dodając, że nie chce przykładać ręki do napędzania sprzedaży jego autobiografii. Pozwolił sobie jednak na jeszcze jedną uszczypliwość. Wspominając pracę przy „Star Treku”, stwierdził, że na planie panowało „zdrowe koleżeństwo” między członkami obsady. Jednak była wśród nich „jedna primadonna” i był nią Shatner, którego, jak wspomina, nikt nie lubił. Z kolei rok temu, gdy odtwórca roli kapitana Kirka szykował się do lotu w kosmos na pokładzie kapsuły wyniesionej rakietą Blue Origin, Takei nazwał go „świnką morską”, naigrywając się, że korpulentnemu Shatnerowi daleko do sylwetki astronauty.
Takei jest obecnie w Wielkiej Brytanii, gdzie przygotowuje się do londyńskiej premiery musicalu „Allegiance” („Posłuszeństwo”), w którym występuje. Spektakl był wcześniej wystawiany na Broadwayu. Sztuka odwołuje się do okresu z dzieciństwa Takei, gdy ten wraz ze swoimi rodzicami – Japończykami mieszkającymi w USA, musiał podczas II wojny światowej przebywać w obozie dla internowanych. (PAP Life)