Harry Hamlin wspomniał tę historię w niedawnym wywiadzie dla portalu "Page Six". Wrócił w nim pamięcią do 1978 roku, kiedy razem ze Stephanie Zimbalist spotkał się ze Stevenem Spielbergiem. Aktorka była kandydatką do roli partnerki Indiany Jonesa, Marion Ravenwood. Podczas spotkania Spielberg poinformował oboje aktorów, że producent wykonawczy "Poszukiwaczy zaginionej Arki" George Lucas spóźni się na spotkanie. I poprosił Hamlina i Zimbalist, by czekając na producenta, upiekli razem ciasto czekoladowe.
"Spielberg zamknął za sobą drzwi i zostawił nas samych w kuchni. Żadne z nas nigdy nie piekło ciasta czekoladowego" - wspomina Hamlin. Dziś uważa, że dziwna prośba reżysera była tak naprawdę sekretnym przesłuchaniem do roli. Spielberg chciał sprawdzić, czy między nim a Stephanie jest chemia. Wtedy jednak Hamlin nie wyczuł drugiego dna i siedząc z Zimbalist w kuchni, zaczął jej opowiadać historię, którą usłyszał od swojej przyjaciółki Amy Irving.
"Powtórzyłem opowieść, którą Amy opowiedziała grupie swoich przyjaciół. Twierdziła, że reżyser prześladuje ją w Nowym Jorku. Denerwowało ją, że Steven Spielberg każdej nocy po jej przedstawieniach pojawiał się na scenie z kwiatami" - mówi Hamlin. I dodaje, że nie przyszło mu wówczas do głowy, że reżyser może słyszeć tę rozmowę.
Ani Hamlin, ani Zimbalist nie dostali ról w "Poszukiwaczach zaginionej Arki". Mniej więcej w tym samym czasie, co film Spielberga, do kin trafił "Zmierzch tytanów", który zapewnił Hamlinowi rozgłos. Po kilku latach epilog miała również historia Spielberga i Amy Irving. Para wzięła ślub w 1985 roku.
Hamlin nie ma złudzeń, że nigdy nie będzie mu dane zagrać u Spielberga. "Nie dostałem tej roli, nigdy nie współpracowałem ze Spielbergem i zapewniam, że nigdy nie będę z nim pracował. Nie nauczyłem się również, jak zrobić ciasto czekoladowe" - śmieje się aktor. (PAP Life)