Jamie Campbell Bower zdradził, jak przygotowywał się do roli Vecny

„Czasem muszę się uszczypnąć, bo sam nie wierzę w swoje szczęście” - przyznał w rozmowie z BBC Jamie Campbell Bower. W serialu „Stranger Things” trudno go rozpoznać, gdy po ośmiu godzinach charakteryzacji ukazuje się widzom, jako złowieszczy Vecna. Ale nie tylko na tym polegała jego praca nad tą postacią.

Jamie Campbell Bower zdradził, jak przygotowywał się do roli Vecny
fot. PAP/EPA

Dziś, w dobie nowinek technologicznych, łatwo stworzyć najbardziej wymyślne i przerażające postaci. Jednak od samego początku bracia Duffer, pomysłodawcy serialu, chcieli, aby każdy jego element był jak najbardziej autentyczny, żywy. Dlatego też, gdy na ekranie pojawia się sprawca całego zła, które dosięga Hawkins, widzowie nie mają przed sobą komputerowej postaci, a aktora z 25 protezami przyczepionymi do ciała, misternie pomalowanego, który po ośmiu godzinach pracy wybitnych charakteryzatorów i genialnego Barriego Gowera jest gotowy do wejścia na plan.

Choć zwykle aktorzy przyznają, że kostium bardzo pomaga im w stworzeniu postaci i wydobyciu jej złowieszczego charakteru, w przypadku Vecny nie tylko jego wygląd miał budzić grozę. Zło miało wydobywać się z niego.

„Przygotowując się do roli, dość wcześnie zacząłem robić tzw. moodbordy. Tablice, na których przyklejałem zdjęcia postaci, z którymi na planie wchodziłem w interakcje. Gryzmoliłem na nich czerwonym długopisem. Te tablice zawsze miałem przy sobie, na planie, w mieszkaniu. Medytacja okazała się bardzo pomocna. Musiałem pozwolić sobie na to, żeby wydobyła się ze mnie wściekłość, poczucie urazy” - wspomina Jamie Campbell Bower.

Czasem można było zastać go chodzącego w kółko, mamroczącego coś pod nosem i od czasu do czasu spoglądającego w oczy swojej serialowej ofiary. Nawet tło na wyświetlaczu jego telefonu było związane z poszczególnymi bohaterami serialu. Jednym słowem wszystko czym żył, karmił się, oddychał miało związek z Hawkins i jego mieszkańcami.

„Rzuciłem się w to całkowicie. Jeśli nie zaangażujesz się w coś w 100 proc., twoja szansa na sukces, poczucie spełnienia, jest znacznie mniejsza. Taka szansa zdarza się tylko raz, więc czemu nie” - dodał.

W istocie tak doskonałe produkcje, bijące rekordy popularności i wciągające bez reszty, nie są codziennością. Z czego aktor zdaje sobie doskonale sprawę. „To absolutne błogosławieństwo móc przebywać z tak inteligentną, utalentowaną, wręcz genialną ekipą. Uważam się za szczęściarza. Często muszę się uszczypnąć, bo nie wierzę w swoje szczęście. To świetna grupa ludzi, którym zależy na stworzeniu czegoś pięknego. Czego więcej można chcieć?” - kończy retorycznym pytaniem Campbell Bower. (PAP Life)

 

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic