Jak podała stacja CNN, przysięgli obradowali godzinę. Ich zdaniem, Rapp nie udowodnił, że Spacey dotykał intymnej części jego ciała.
Aktor Anthony Rapp oskarżył uhonorowanego Oscarami za filmy "American Beauty" i "Podejrzani" gwiazdora, że kiedy miał 14 lat, 26-letni wówczas Spacey zaprosił go do swojego mieszkania na Manhattanie i "położył się na nim, próbując go uwieść". Pozwał Spacey’a w listopadzie 2020 roku, żądając 40 mln dolarów odszkodowania.
Sędzia odrzucił w poniedziałek zarzut Rappa o spowodowanie cierpień emocjonalnych. Zezwolił na podtrzymanie pozwu o napaść seksualną. Zgodnie z prawem nowojorskim, napaść to dotknięcie innej osoby, bez jej zgody, w sposób, który mogłaby uznać za obraźliwy.
Jak argumentował prawnik Rappa, Richard Steigman, Spacey zmienił swoje zeznania. Przypomniał, że gwiazdor w 2017 roku przeprosił jego klienta. Nazwał "przećwiczonymi" obecne zeznania Spacey'a, który teraz nie przyznaje się do winy.
"Jako światowej sławy klasy postępujesz zgodnie ze scenariuszem i naśladujesz zeznania kogoś innego. Możesz to robić doskonale" - argumentował Steigman.
Zdaniem obrończyni gwiazdora, Jennifer Keller, Rapp, występując z oskarżeniem, robił to na fali ruchu Me Too (mającego zwrócić uwagę na problem molestowania seksualnego kobiet).
"To nie jest sport drużynowy, w którym albo jesteś po stronie Me Too, albo po drugiej stronie. Nasz system wymaga dowodów […] dla oskarżeń przedstawionych bezstronnej ławie przysięgłych" - wyjaśniła. Zdaniem Keller, Rapp skopiował swoje zarzuty wobec Spacey'a z niemal identycznej sceny z broadwayowskiego spektaklu "Precious Sons", w którym występował 1986 roku.
"Jesteście tutaj, aby być sędziami faktów [...] Panu Spacey'owi nie chodzi o pieniądze. Chodzi o prawdę, a on został fałszywie oskarżony" - przekonywała Keller.
Andrzej Dobrowolski