Luke Evans przyznał, że zależy mu na roli Bonda, bo to ostatnia szansa, by zagrać tę postać

Wciąż trwają spekulacje na temat tego, kto zastąpi Daniela Craiga w roli Agenta 007. Plotki głoszą, że jednym z faworytów twórców bondowskiej sagi jest Luke Evans. Gwiazdor trylogii „Hobbit” w najnowszym wywiadzie odniósł się do tych rewelacji i przyznał, że chciałby zostać wybrany, bo jeśli teraz nie otrzyma angażu, to straci bezpowrotnie szansę na zostanie Jamesem Bondem.

Luke Evans przyznał, że zależy mu na roli Bonda, bo to ostatnia szansa, by zagrać tę postać
Luke Evans /fot.PAP/ EPA/Allison Dinner

O tym, kto przejmie po Danielu Craigu rolę Jamesa Bonda, zaczęto dyskutować zanim jeszcze w kinach zadebiutowała ostatnia część słynnej serii, „Nie czas umierać”. Brytyjski gwiazdor już wcześniej zapowiedział bowiem, że tym filmem po 15 latach pożegna się z postacią słynnego agenta. Odejście Craiga zapoczątkowało trwającą do dziś lawinę spekulacji na temat nowego Agenta 007. Wśród faworytów wymieniano m.in. Toma Hardy’ego, Richarda Maddena, Idrisa Elbę i Rege-Jean Page’a. Sami producenci legendarnego cyklu rozważają ponoć także kandydaturę Luke’a Evansa, aktora znanego z takich produkcji, jak „Piękna i Bestia”, „Alienista” czy trylogia „Hobbit”.

Kilka dni temu, w udzielonym BBC Radio Wales wywiadzie aktor wyznał, że jeśli rzeczywiście otrzyma propozycję zagrania Agenta Jej Królewskiej Mości, przyjmie ją bez wahania. „Kiedy dostajesz taką ofertę, po prostu się zgadzasz. Gdyby to zależało ode mnie, już byśmy ten film kręcili” – stwierdził. Evansowi zależy na tej roli także dlatego, że jest świadom tego, iż taka okazja prawdopodobnie już się nie powtórzy. „To wspaniała rola, ale poprzeczka jest ustawiona naprawdę wysoko. Jeśli o mnie chodzi, to zapewne ostatni raz, gdy ktokolwiek wiążę mnie z tym projektem. Kiedy ta rola znów będzie do wzięcia, ja będę o wiele za stary” – podkreślił aktor w rozmowie z „Red Magazine”.

Evans, który karierę aktorską zaczynał od występów na scenie londyńskiego West Endu, w nowym wywiadzie zdradził też, że jego początki w Hollywood nie były łatwe. Wspominając pracę na planie „Starcia tytanów” z 2010 roku, gwiazdor ujawnił, że był „absolutnie przerażony”, gdyż „kompletnie nie wiedział, co robi”. „Czułem się jak ryba wyjęta z wody. Nikt nie przygotował mnie na to, czego mam się spodziewać. Były momenty, kiedy chciałem po prostu wyjść. Pamiętam swoje przerażenie, gdy kręciłem moją pierwszą scenę, w której grali także Liam Neeson i Ralph Fiennes. Wiedziałem, że mam do czynienia z najlepszymi z najlepszych, więc starałem się podpatrywać ich sztuczki. Nie było odwrotu, więc musiałem iść naprzód” – wyjawił Evans. (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic