Łączenie życia prywatnego z pracą uchodzi za dość ryzykowne. Magdalena Boczarska i Mateusz Banasiuk, którzy prywatnie tworzą związek od ponad 10 lat, nie mieli zbyt wielu okazji, żeby to sprawdzić. Do tej pory spotkali się tylko raz - na planie filmu „Różyczka 2” Jana Kidawy-Błońskiego, w którym Boczarska grała główną rolę, a Banasiuk drugoplanową. Teraz po raz pierwszy grają razem w teatrze, w spektaklu „Wypiór” na scenie Teatru Imka w Warszawie. Sztuka powstała na podstawie powieści Grzegorza Uzdańskiego, która opowiada o perypetiach dwojga 30-latków z wielkiego miasta, Marty i Łukasza, których życie i związek przeżywają poważny kryzys. Ale ta z pozoru banalna historia łączy w sobie elementy komedii, dramatu i fantasy, bo jedną z kluczowych ról odgrywa postać przeistoczonego w wampira Adama Mickiewicza, co nadaje spektaklowi surrealistyczny wymiar.
„Jesteśmy z Magdą pierwszy raz razem na scenie teatralnej. Dostawaliśmy już takie propozycje, ale dopiero teraz się zdecydowaliśmy” – mówi Banasiuk, odtwórca roli Łukasza. „Zachęcił nas przede wszystkim niezwykły tekst, który jest błyskotliwy, dowcipny, a przy tym napisany trzynastozgłoskowcem. Wydaje mi się to wielkim atutem tego przedstawienia, ponieważ posługujemy się językiem potocznym, współczesnym, wręcz zdarzają się przekleństwa wplecione w wiersz, co w teatrze nie jest częste. Do tego sama fabuła jest bardzo interesująca. Historia opowiada o Marcie i Łukaszu, młodych pisarzach w niemocy twórczej, którzy mieszkają w kawalerce stryja, bo tylko na to ich stać - ciągle nie mają pieniędzy” – opowiada aktor.
Boczarska zwraca uwagę na to, że ważne jest dla nich miejsce, gdzie ten spektakl jest wystawiany. „Dla Mateusza to debiut w Imce, ale ja jestem z Imką związana od lat. To miejsce zawsze w znaczący sposób komentowało rzeczywistość i też odnosiło się do klasyki polskiej czy w ogóle do tekstów, które traktują o polskości, o tożsamości. Tak było z Opisem obyczajów, czy z Dziennikami Gombrowicza. Wypiór Grzegorza Uzdańskiego też się w to wpisuje. Reżyserem spektaklu jest Paweł Świątek, znany z wyjątkowych, bardzo charakterystycznych przedstawień, jak choćby Paw królowej w Teatrze Starym. Wszystko to sprawiło, że od początku czuliśmy, że jest szansa na przedstawienie, które może widza artystycznie poruszyć. Ten tekst traktujący o współczesnych problemach, komentujący współczesną rzeczywistość, współcześnie napisany trzynastozgłoskowcem z zachowaną średniówką, wydawał nam się bardzo elektryzujący” – mówi Boczarska.
Artystka znana m.in. z takich filmów jak „Sztuka kochania” i „Różyczka” podkreśla niezwykle ważny przekaz, jaki niesie ze sobą tekst sztuki. „Ciekawe jest też to, że ten tekst rozprawia się z mitem romantyzmu. Bo romantyzm uczył nas, jakimi mamy być patriotami. To jest ciągle to odniesienie, do którego jesteśmy wywoływani do odpowiedzi. Wystarczy popatrzeć, co się dzieje w Polsce 11 listopada, jak bardzo jesteśmy też tym patriotyzmem naznaczeni i jak często jest on zawłaszczany. A z drugiej strony nasze przedstawienie stawia taką tezę, że jak go nie ma, to jesteśmy pogubieni, bo nie mamy się do czego odnosić. I to, co też nam się wydało bardzo ciekawe, że tekst ściąga Mickiewicza z pomnika, który jest autorem lekturowym. W naszej sztuce jest wampirem, żywi się krwią Polaków, ale paradoksalnie jest przez to bardziej ludzki” – opowiada.
Aktorka przy okazji spektaklu dowiedziała się czegoś nowego na temat swojego życiowego partnera. „Uważam, że się dobrze znamy, ale nie wiedzieliśmy, że wspólna praca przyniesie nam tyle radości. Chociaż okazało się, że mamy kompletnie różne podejścia do pracy. Mateusz był dużo wcześniej gotowy z tekstem niż ja. Kiedy ja jeszcze stałam z kartkami, on wszystko mówił już z pamięci. Śmialiśmy, że widać różnicę między szkołą krakowską a warszawską - Mateusz jest po Warszawie, ja jestem po Krakowie. Ale przekonaliśmy się, że można pracować w różnych rytmach. Można się też sprzeczać na scenie i wszystko da się pogodzić. Myślę, że to było dla nas bardzo inspirujące” - stwierdza Boczarska.
Banasiuk („Płynące wieżowce”, „Miłość do kwadratu”, „Furioza”, „Zabija mnie kochanie”, „Czerwone maki”) przyznaje, że ich prywatna relacja wręcz pomagała im pracy. „Pewne rzeczy na próbach działy się szybciej, mogliśmy mówić wprost, bez ogródek. To bardzo ułatwiało pracę. No i mogliśmy też, jadąc samochodem, przegadywać i powtarzać tekst. Oczywiście zdarzało się, że się kłóciliśmy. To jest normalne, bo przy tworzeniu spektaklu zawsze są emocje. Dodatkowo towarzyszą nam emocje bohaterów, których przedstawiamy. Nie da się tego zrobić +na sucho+ i jak kończy się scena, to zostawić te emocje razem z kostiumem na wieszaku. One jeszcze przez chwilę w nas rezonują, więc czasami zdarza się, że reagujemy przesadnie na coś, co dzieje się poza sceną” – przyznaje.
A Boczarska dodaje: „Trochę jesteśmy podobni do naszych bohaterów. Aczkolwiek mówimy też zupełnie obce nam słowa, które nie są naszymi słowami, naszymi przemyśleniami. Mimo że ten tekst jest pisany trzynastozgłoskowcem, to jednak jest blisko życia. Momentami relacja na scenie jest podobna do naszej, momentami nie - jak w życiu”.
Oboje podkreślają, że mają nadzieję, że będą realizowali razem kolejne projekty. „Myślę, że ten spektakl pokazał, że w naszej wspólnej pracy jest duży potencjał. Po raz pierwszy odkrył to na ekranie w Różyczce Jan Kidawa-Błoński, za co jestem mu oczywiście bardzo wdzięczny. W Różyczce grałem podwładnego Magdy, tutaj w spektaklu jesteśmy partnerami i to się moim zdaniem sprawdziło. Życzyłbym sobie kolejnych wspólnych projektów” – mówi Banasiuk.
Z kolei jego partnerka stwierdza: „Zawsze to podkreślam, że Mateusz jest świetnym aktorem. Dla mnie to była duża frajda, żeby spotkać się z nim na scenie w takim przedsięwzięciu. Liczę na to, że będą kolejne”.
W obsadzie obok gwiazdorskiej pary znaleźli się Oskar Hamerski i Monika Janik-Hussakowska. Za adaptację i dramaturgię odpowiada Tomasz Jekot, a reżyseruje Paweł Świątek.
Premiera spektaklu odbyła się 16 kwietnia na scenie Teatru Imka. „Wypiór” będzie grany w kwietniu, maju, czerwcu, a potem jesienią.
Iza Komendołowicz
(PAP Life)