Pojawienie się Nicolasa Cage'a jako Supermana w filmie „The Flash” to mrugnięcie okiem do fanów superbohaterskiego gatunku filmowego. Słynny aktor nigdy bowiem nie zagrał tej postaci. Były jednak takie plany. Tim Burton, po sukcesie jego dwóch produkcji o Batmanie, chciał nakręcić film o Supermanie. Scenariusz do tego projektu zatytułowanego „Superman Lives” napisał Kevin Smith, a główną rolę miał zagrać właśnie Cage. W 1998 roku ruszyły nawet wstępne prace nad tym filmem. Ostatecznie studio Warner Bros., choć wydało na ten projekt 30 milionów dolarów, zrezygnowało z jego realizacji zanim na planie padł pierwszy klaps.
Tę historię znał reżyser „The Flash” Andy Muschietti i dlatego ów „cage’owy” Superman pojawił się na chwilę w finałowej sekwencji tego filmu. Walczy on z ogromnym pająkiem, co też jest nawiązaniem do niezrealizowanego projektu Burtona. Do stworzenia tej sceny w filmie Muschiettiego wykorzystano technikę komputerową, za pomocą której stworzono odmłodzonego Nicolasa Cage’a w roli Człowieka ze Stali. Ten krótki występ, czyli tzw. cameo, zostało skrytykowane przez fanów, którym nie spodobało się, że do epizodu nie zatrudniono samego Cage’a oraz to, że w wersji wygenerowanej komputerowo nie wyglądał on najlepiej.
Teraz głos w tej sprawie zabrał sam aktor. O ocenę tego swojego „występu” został poproszony w rozmowie z „USA Today”. Aktor nie ma pretensji do Muschiettiego o to, że nie zaangażował go do tego filmu, a jedynie wykorzystano jego zmienione komputerowo zdjęcia. „Cóż, cieszę się, że nie mrugnąłem w tym momencie. Osobiście poczułem się zaktualizowany”. Satysfakcjonującym uczuciem było zobaczenie tej postaci w tym konkretnym wydaniu. Jak jednak mówię, była to bardzo krótka scena” – powiedział Cage.
Przy tej okazji aktor wrócił pamięcią do niezrealizowanego projektu Burtona i opowiedział o tym, jaki miał pomysł na zagranie Supermana. „Jeśli chcecie wiedzieć, co planowałem zrobić z tą postacią, obejrzyjcie mój występ w filmie Miasto aniołów. To po tym filmie miałem zagrać Clarka Kenta, więc już rozwinąłem tę obcą inność, grając anioła. To doskonały przykład tonacji, w jakiej można zagrać Kal-Ela i Clarka Kenta. Clark byłby dużo bardziej zabawny, ale to Kal-El miał wrażliwość, dobroć i wszystkie te uczucia, które w pewnym sensie są anielskie, ale też przerażające” – wyjawił gwiazdor. We wspomnianym "Mieście aniołów" Cage wcielił się w postać anioła Setha, który przebywa na Ziemi po to, by zabierać duszę zmarłych. W pewnym momencie zakochuje się w kobiecie. (PAP Life)