Śmierć scenarzysty i producenta Zacka Estrina jest szokiem dla jego najbliższych. Twórca cieszył się bowiem dobrym zdrowiem, uprawiał sport i nic nie wskazywało na to, że ma problemy z sercem. Początkowo okoliczności jego śmierci nie były znane. Według późniejszych informacji do tragicznego zdarzenia doszło na plaży, gdzie Estrin biegał. Z nieznanych przyczyn doszło do zatrzymania akcji serca.
„Zack Estrin był dla nas wszystkim. Najlepszym mężem, ojcem i przyjacielem. Uwielbiał wszystkich uszczęśliwiać. Uwielbiał wszystkich rozśmieszać. Uwielbiał być scenarzystą i producentem, a także uwielbiał być częścią procesu tworzenia seriali, które pokochali ludzie. Ponad wszystko kochał jednak swoją rodzinę i przyjaciół. Dziękujemy wam za to, że byliście częścią jego życia” – czytamy w oświadczeniu rodziny twórcy. Estrin pozostawił w żałobie żonę Kari oraz córki: Charlotte i Chloe. Wciąż żyją też jego rodzice: matka Patricia i ojciec Jonathan, który również jest scenarzystą telewizyjnym.
Estrin po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Południowej Kalifornii zaczął pracę na planach takich filmów jak m.in. „Przypadek Harolda Cricka” i „O-Otello”. Pod koniec lat 90. odnalazł się w telewizji, która przeżywała wzrost zainteresowania serialami. Cztery lata kariery poświęcił głośnemu „Skazanemu na śmierć”, przy którym pełnił rolę producenta wykonawczego i scenarzysty. Później pracował przy takich serialach jak m.in. „Zwykła/niezwykła rodzinka” czy „Dawno, dawno temu w krainie czarów”. Jego ostatnią produkcją byli „Zagubieni w kosmosie” Netfliksa.
„Był wspaniałym scenarzystą, który radził sobie zarówno z dialogami, jak i strukturą scenariusza. Przyciągał do siebie odpowiednich ludzi, co sprawiało, że był wspaniałym showrunnerem. Scenarzyści chcieli z nim pracować i dawać z siebie wszystko. Lubili go zarówno szefowie stacji, jak i asystenci scenarzystów. Jednoczył wszystkich. Odzwierciedlało to, jakim życzliwym, wspierającym i pomocnym człowiekiem był. Kiedy widziałeś na wyświetlaczu telefonu, że dzwoni, automatycznie się uśmiechałeś” – wspomina Matt Olmstead, który pracował z Estrinem przy „Skazanym na śmierć”. (PAP Life)