W produkcji z 1982 roku zagrał wówczas 25-letni Mel Gibson i 32-letnia Sigourney Weaver. Jak opowiada jego reżyser, Peter Weir, zarówno dla niego, jak i jego aktorów, był to pierwszy romantyczny film, przy jakim pracowali. W związku z tym starali jak najlepiej odnaleźć się w nowej roli. Jak się okazuje, najbardziej problematyczną była scena pocałunku, która, zdaniem Weira, pierwotnie wypadła dramatycznie słabo.
„Żadne z nich nigdy nie całowało się na ekranie. Byli niczym dwie dziewice na ekranie. W trakcie prób pocałunek wypadł źle. Wziąłem Mela na stronę, zapytałem, co się dzieje i zasugerowałem, że za mocno naciska na Sigourney. Powiedział, że wręcz przeciwnie, to Sigourney za mocno naciskała na niego” – wspomina Weir, który musiał posiłkować się przykładami. Jak relacjonuje portal The Hollywood Reporter, Weir zademonstrował aktorom kilka najlepszych pocałunków w historii kina, w tym te z filmów Hitchcocka.
„Myślę, że Mel miał rację. To Sigourney naciskała zbyt mocno. Powiedziałem jej, że jedynym sposobem na to, aby się o tym przekonać, byłoby gdyby to ona pocałowała mnie. Nie pozwoliłyby jednak na to związki zawodowe reżyserów i aktorów. Zasugerowałem, że mogłaby mnie pocałować w dłoń i wtedy bym sprawdził siłę nacisku. Roześmialiśmy się, rozluźniliśmy i w ten sposób zarejestrowaliśmy scenę” – kontynuuje sześciokrotnie nominowany do Oscara twórca.
Peter Weir na 81. Festiwalu Filmowym w Wenecji odbiera Złotego Lwa za całokształt kariery. W jej trakcie czterokrotnie nominowany był do Oscara za reżyserię filmów „Świadek”, „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”, „Truman Show” oraz „Pan i władca: Na krańcu świata”. Ten ostatni przyniósł mu nominację za produkcję filmu nominowanego w kategorii dla najlepszej produkcji roku, a szóstą nominacją Weira jest ta za scenariusz filmu „Zielona karta”. (PAP Life)