Simu Liu swoimi refleksjami na temat komentarzy wygłaszanych przez Scorsese i Tarantino podzielił się na Twitterze. Jego słowa zbiegły się w czasie z kolejną opinią wygłoszoną przez reżysera „Pulp Fiction”. Tarantino stwierdził, że Hollywood „marvelizacji” i stwierdził, że gwiazdami filmów superbohaterskich nie są aktorzy, a postaci, w które się wcielają.
Aktor nie zostawił na słynnych reżyserach suchej nitki. „Gdyby strażnikami wrót do hollywoodzkiej sławy byli Tarantino i Scorsese, nigdy nie dostałbym szansy do zagrania w filmie, który zarobił ponad 400 milionów dolarów. Podziwiam ich filmowy geniusz. Są transcendentnymi autorami, ale nie mają prawa wtykać swoich nosów w moje sprawy, ani w nikogo innego” – napisał na Twitterze Liu, odnosząc się do filmu „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni”, pierwszej produkcji Marvela z azjatycką obsadą. Wspomniany film zarobił w kinach ponad 432 miliony dolarów.
„Żadne studio filmowe nigdy nie będzie perfekcyjne. Ale jestem dumny z tego, że współpracuję z tym, które podjęło trwałe wysiłki w celu poprawy różnorodności na ekranie poprzez tworzenie bohaterów, którzy wzmacniają i inspirują ludzi ze wszystkich społeczności na całym świecie” – dodał aktor. Występ w filmie „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” pomógł mu w karierze. Już niedługo będzie można zobaczyć w filmie „Barbie” w reżyserii Grety Gerwig.
Liu pozwolił sobie też na krytyczną ocenę wychwalanej przez Scorsese i Tarantino tzw. Złoty Ery Hollywood. „Też ją kocham, ale była ona biała jak cholera” – podsumowuje gwiazdor, który znalazł się na tegorocznej liście stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie sporządzonej przez magazyn „TIME”. (PAP Life)