Richard Linklater udzielił wywiadu stacji BBC, w którym przybliżył kulisy powstawania swojego ostatniego filmu „Hit Man”. Napisał go wspólnie z występującym w roli głównej gwiazdorem „Top Gun: Maverick”, Glenem Powellem. Początkowo tworzyli film jako projekt niezależny, bo żadne duże studia filmowe nie chciały zamówić go do realizacji. „Nie płacono nam za pracę, po prostu staraliśmy się zrobić ten film. Czuliśmy, że to może być coś nowego” – mówi.
Glen Powell w filmie „Hit Man” wciela się w rolę nieśmiałego profesora filozofii, Gary’ego Johnsona, który na usługach policji z Nowego Orleanu dorabia jako fałszywy płatny zabójca. Wkrótce zakochuje się w kobiecie, która wynajmuje go do zabicia jej męża. Jak tłumaczy Linklater, szefowie największych studiów filmowych nie rozumieli pomysłu na ten film. Woleli, by główny bohater był prawdziwym płatnym zabójcą, czyli optowali za bezpieczną historią, którą dobrze znają. Jak mawia klasyk, nie chcieli żadnych udziwnień.
Linklater nie ma najlepszego zdania o współczesnym przemyśle filmowym i stawianiu kontynuacji istniejących już franczyz nad filmami opartymi na oryginalnych pomysłach. „Nie zwolnią cię za nakręcenie sequela albo genezy już istniejącej historii. Nie popadniesz w kłopoty za kręcenie oczywistych filmów komercyjnych. To, co zmieniło się najbardziej, to fakt, że filmy do realizacji wybierają działy marketingu, które stawiają na bezpieczne wybory” – ocenia twórca „Boyhood”.
Reżyser „Hit Mana” wychwala też Powella, którego tego lata będzie można zobaczyć nie tylko w „Hit Manie”, ale też w filmie „Twisters”. Uważa, że udanie podąża własną ścieżką w świecie, w którym brakuje dobrych ról dla aktorów szukających swojej szansy na przebicie. „Trudno to zrobić filmami Marvela, które oferują już istniejące na kartach komiksów postaci. Zagrał wiele wspaniałych drugoplanowych ról, ale jest ciężko, bo jeśli przemysł się nie zmieni, wartościowych ról będzie po prostu mniej” – kończy Linklater. (PAP Life)