Akcja kontynuacji „Czarnej Pantery” rozpoczyna się bezpośrednio po śmierci granego przez Chadwicka Bosemana króla T’Challi. Najbliżsi króla oraz naród Wakandy opłakują śmierć swojego władcy, szukając sposobu na to, by zapewnić dobrą przyszłość pozostawionemu przez niego ludowi. Podczas prapremiery dłuższą chwilę poświęcili Bosemanowi aktorzy i twórcy filmu „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”, którzy opowiedzieli, jak czują się na czerwonym dywanie bez gwiazdy pierwszej części filmu. „Próbuję się trzymać. Spotkałam tu kilka osób z ekipy Chada. Wymieniliśmy spojrzenia, wiemy, co czujemy. Musimy zrobić krok w tył. Wymieniłam się też spojrzeniami z moją ciocią, która jest ze mnie bardzo dumna. Ale muszę się trochę odsunąć, bo dla mnie to bardzo emocjonalne. Próbujemy się trzymać razem” – powiedziała w rozmowie z portalem „Variety” Letitia Wright, która w serii wciela się w postać siostry T’Challi, Shuri.
Z kolei szef Marvel Studios, Kevin Feige stwierdził, że Boseman wywarł ogromny wpływ nie tylko na „Czarną Panterę”, ale i na kino. „Przez krótki czas był obecny w moim życiu, ale, co najważniejsze, osiągnął tak wiele w tak młodym wieku. Będzie to trwało na zawsze. Kolejne generacje odczuwać będą jego obecność” – powiedział. Nie zabrakło też słów pochwały dla reżysera filmu. „To jeden z najlepszych ludzi, jakich poznałem, jeden z najlepszych filmowców. A może i najlepsza osoba, jaką kiedykolwiek poznałem” – chwalił.
Pierwsze opinie po seansie filmu „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu” są entuzjastyczne. O fabule filmu wciąż wiadomo niewiele. Jedna z tajemnic związanych z tą produkcją wyjawiono podczas środowej prapremiery. Zdradzono, że skomponowaną do tego filmu piosenkę zatytułowaną „Lift Me Up” zaśpiewała Rihanna. Film trafi na ekrany kin 11 listopada tego roku. (PAP Life)