Trudno to sobie wyobrazić, jednak jeszcze kilka lat temu sceny po napisach końcowych filmów należały do rzadkości. Gdy pojawiały się napisy, można było spokojnie opuścić kino bez strachu o to, że straci się coś ważnego. Zmiana, jaka nastąpiła w ostatnich latach, sprawiła, że sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Już nie tylko w komiksowych produkcjach Marvela czy DC Films można spodziewać się takich dodatkowych smaczków.
Jak informuje portal „Slash Film”, w trakcie napisów końcowych filmu „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu” znalazła się jedna dodatkowa scena, po której ze spokojem można opuścić kino, o ile nie chce się zapoznać z listą twórców, którzy pracowali nad tym filmem. Żadna kolejna niespodzianka nie czeka na widzów po zakończeniu napisów końcowych tego filmu wyreżyserowanego przez Ryana Cooglera.
Brak sceny po napisach końcowych jest w filmach Marvela rzadkością, choć nie będzie to pierwszy taki przypadek w historii tej wytwórni. Przeważnie w produkcjach Marvela fani mogli liczyć na dwie takie sceny – jedną w połowie napisów i drugą po ich zakończeniu. Wzór ten został zmieniony w ostatnich latach zarówno w przypadku filmu „Avengers: Wojna bez granic”, jak i „Avengers: Koniec gry”. W pierwszym nie było żadnej sceny w trakcie napisów, w drugim nie było żadnej dodatkowej sceny.
Decyzję o braku sceny po napisach wytłumaczył w rozmowie z portalem „ComicBook.com” producent filmu „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”, Nate Moore. „Ton naszego filmu jest nieco inny. Kiedy widzowie w końcu go zobaczą, przekonają się, że jego zakończenie jest w pewnym sensie poetyczne. Umieszczenie sceny po napisach byłoby trochę nieszczere w stosunku do reszty filmu. Czuliśmy, że jest ona niepotrzebna” – stwierdził Moore. Druga część „Czarnej pantery” powstała w cieniu żałoby po zmarłej gwieździe pierwszego filmu, Chadwicku Bosemanie. (PAP Life)