Spin-off „Gry o tron”, podobnie jak oryginalna produkcja, nie ucieka od prezentowania na ekranie przemocy, nierzadko wyjątkowo brutalnej. Można by wręcz podejrzewać, że twórcy „Rodu smoka” celowo ową brutalnością epatują, próbując nie tyle dorównać serialowemu hitowi HBO z 2011 roku, co wręcz go prześcignąć – przynajmniej jeśli chodzi o szokowanie widza. Odbiorcy spierają się o to, czy tego rodzaju taktyka kryje w sobie głębszy sens. Bo jaki cel – może poza wywołaniem u oglądającego mdłości – ma pokazywanie takich obrazków, jak ludzie zjadani żywcem przez kraby czy przeprowadzanie zabiegu cesarskiego cięcia bez znieczulenia i przy użyciu archaicznych narzędzi?
W dyskusjach na ten temat często pojawia się argument, że tak właśnie wyglądało średniowiecze, na temat którego fantazją zdaje się być ów serial. „Wieki ciemne”, jak nazywa się ten okres w dziejach, kojarzą się nam wszak z ubóstwem, regresem kulturalnym i powszechnym stosowaniem barbarzyńskich tortur, często w imię Boga. Co na to specjaliści od epoki? Zdaniem mediewistki dr Kavity Mudan Finn, ocenianie filmów czy seriali fantasy przez pryzmat zgodności z historycznymi faktami, jest z gruntu błędne. „Pamiętajmy, że akcja „Gry o tron” i „Rodu smoka” rozgrywa się w wyimaginowanym świecie. Świat ten ma swoją wewnętrzną logikę, co zdaje się być głównym powodem nieporozumienia w kontekście wiernego oddania realiów tych czasów. Wszechświat, w którym dzieją się te historie, jest tak gęsty, wciągający i fascynujący, że łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że odzwierciedla on jakąś konkretną rzeczywistość. A tej rzeczywistości po prostu nie ma” – zaznacza ekspertka.
Podobną opinię ma dr Shiloh Carroll, autorka książki „Medievalism in A Song of Ice and Fire and Game of Thrones”. W swojej publikacji analizuje ona kwestię wierności prozy George’a R. R. Martina i jej ekranizacji wobec średniowiecznych realiów. Dr Carroll zaznacza, że epoka ta tak naprawdę wymyka się jakimkolwiek uogólnieniom, głównie ze względu na ogromny zakres czasu i przestrzeni geograficznej, które obejmuje. Z tego powodu trudno jest ocenić adekwatność konkretnej wizji reżysera czy scenarzystów. „Kiedy ktoś mówi, że tak było w średniowieczu, co tak naprawdę ma na myśli – które lata i miejsce? Bo coś, co odpowiada realiom Anglii z 1250 roku, nijak będzie się miało do realiów Świętego Cesarstwa Rzymskiego” – punktuje specjalistka.
Finn dodaje, że obiegowe opinie na temat tego okresu pod wieloma względami są nieprawdziwe. „Wiele naszych koncepcji na temat średniowiecza jest niedokładnych. Badania pochodzą na ogół z XIX wieku, zbiegając się ze wzrostem potęgi kolonialnej. Różne kraje europejskie próbowały wówczas zdefiniować na nowo własne dziedzictwo, między innymi dlatego, że chciały narzucić to dziedzictwo tym, których próbowały podbić” – wskazuje ekspertka. I podkreśla, że równie błędne są opinie oburzonych widzów, których zdaniem zatrudnianie do seriali takich, jak „Ród smoka”, aktorów o kolorze skóry innym niż biały jest motywowane poprawnością polityczną. „Średniowieczna Europa była znacznie bardziej zróżnicowana rasowo, niż pokazuje to większość interpretacji. Z kolei walki klas i płci były z reguły bardziej zniuansowane, niż przedstawia się je w popkulturze” – zaznacza.
Carroll uważa z kolei, że nasza skłonność do postrzegania średniowiecza wyłącznie jako epoki zacofania i powszechnego okrucieństwa wynika z potrzeby przeniesienia współczesnych problemów do czasów tak nam odległych, że aż obcych. „Pragniemy poczuć się lepsi niż ci brudni, prostaccy średniowieczni ludzie. Jesteśmy w końcu bardziej od nich postępowi, cywilizowani, wiemy i posiadamy znacznie więcej. A okazuje się, że tak naprawdę jesteśmy podobni, bo mamy te same problemy” – konkluduje mediewistka.
„Ród smoka” zadebiutował na szklanym ekranie 21 sierpnia. Najnowszy, trzeci odcinek serialu jest już dostępny na platformie HBO Max. Kolejne epizody będą pojawiać się tam co tydzień. (PAP Life)