"Gdybym tego nie napisała, byłabym winna uciszenia głosu kobiet i przyzwolenia na świat rządzony przez patriarchat" – stwierdziła noblistka Annie Ernaux w książce "L’événement" z 2000 r., w której zawarła swoje wspomnienia z lat 60. związane z przerwaniem ciąży. Kiedy dowiedziała się, że spodziewa się dziecka, była studentką literatury współczesnej. Dla zdolnej, ambitnej dziewczyny pochodzącej z Yvetot, z robotniczej rodziny oznaczało to wielki wstyd i poczucie porażki, która może przekreślić jej marzenie o wyrwaniu się ze środowiska, w którym dorastała. Choć pisanie o opresyjnych normach społecznych i trudnych, osobistych przeżyciach, które są jednocześnie doświadczeniami zbiorowymi, stanowi esencję twórczości Ernaux - a po temat aborcji sięgnęła już w 1974 r. w swojej debiutanckiej powieści "Les Armoires vides" - w "L’événement" po raz pierwszy zrobiła to tak otwarcie.
Z kart książki przebija dojmujące poczucie samotności dziewczyny, która z powodu restrykcyjnych przepisów penalizujących przerywanie ciąży zostaje pozbawiona prawa do samostanowienia. Nie może liczyć na wsparcie rodziny, chłopaka, z którym wpadła, czy koleżanek. Jak podkreśliła Ernaux w rozmowie z portalem SwissLife, tabu wokół kwestii przerywania ciąży wciąż nie zostało przełamane. "Patrząc na to, co dzieje się w Teksasie, uważam, że dzisiaj tym bardziej powinniśmy podejmować ten temat [...]. Trudno nawet wyobrazić sobie, jak to było, kiedy aborcja była nielegalna. Nikt wtedy nie mógł ci pomóc. Każdy odwracał wzrok. Czułam, że jestem z tym sama. To było tak, jakby prawo postawiło przede mną ceglany mur, jakby ktoś powiedział do mnie: zatrzymaj się w tym miejscu, nie idziesz dalej. Nie było mnie stać na wyjazd do Szwajcarii, jak robiły to bardziej zamożne dziewczyny" – wspomniała pisarka.
W przeciwieństwie do innych książek Ernaux "L’événement" nie od razu odbiła się szerokim echem w mediach. Być może autorka filmu Audrey Diwan także by o niej nie usłyszała, gdyby nie przyjacielska rekomendacja lektury. Sama miała wówczas za sobą aborcję, tyle że kiedy się na nią zdecydowała, we Francji obowiązywało już liberalne prawo aborcyjne. Kontrast pomiędzy jej wspomnieniami a doświadczeniem Ernaux był ogromny. "Kiedy jakakolwiek kobieta postanawia poddać się nielegalnej aborcji, pojawia się przerażające napięcie, ponieważ wszystko zależy od tego, kogo spotka na swojej drodze. Czy będzie to ktoś, kto udzieli jej pomocy? Czy ktoś, kto wyda ją w ręce policji? Skończy w więzieniu? A może w szpitalu? Nie mogłam przestać myśleć o dziewczynie, która w książce opowiada o swoich pragnieniach seksualnych i intelektualnych" – powiedziała reżyser w rozmowie z magazynem "Time".
I pewnie realistyczne sceny, w których filmowa Anne (w tej roli Anamaria Vartolomei) próbuje samodzielnie pozbyć się ciąży, a w końcu przychodzi na zabieg do mieszkania obcej kobiety, najmocniej zapisują się w pamięci po seansie "Zdarzyło się". Jednak Diwan nie skupia się wyłącznie na cierpieniu. Z książki Ernaux wydobywa opowieść o pragnieniu wolności we wszystkich aspektach życia. "Wciąż istnieje kulturowy osąd związany z kobiecym pożądaniem i tendencja do tego, żeby ograniczać je do miłości. Mój film jest pod tym względem radykalny. Uważam, że pożądanie jest piękne. Nie chciałam, żeby to była opowieść o bólu. Tam jest też światło. Wszystkie dziewczyny próbują bronić swojego prawa do odczuwania namiętności, aby pewnego dnia uwolnić się od społecznego wstydu" – dodała na łamach "Time".
Światowa premiera "Zdarzyło się" odbyła się we wrześniu ub.r. w konkursie głównym festiwalu w Wenecji. Obraz od początku był jednym z głównych pretendentów do nagród, zbierał pozytywne recenzje. W ocenie Guya Lodge’a (Variety) wyróżnia się delikatnością, która "eskaluje grozę sytuacji" bohaterki. "Trzy szczególnie trudne, nakręcone z punktu widzenia empatycznej kobiety, sceny tworzą żywą historię o niebezpieczeństwach, w jakimi wiąże się podziemna aborcja. Nie są one jednak mniej przerażające niż powtarzające się sekwencje, w których Anne jest nakłaniana – zazwyczaj przez mężczyzn – do zaprzestania walki i poddania się prawu" – napisał. Podobnego zdania był Marc van de Klashorst (International Cinephile Society). "To film, który boleśnie uświadamia, dlaczego działacze na rzecz praw kobiet od dziesięcioleci walczą o to, aby nie były one pozostawione same sobie. To także obraz, który – miejmy nadzieję – sprawi, że odtwórczyni głównej roli Anamaria Vartolomei stanie się powszechnie znana" – podsumował.
Ostatecznie obraz zdobył Złotego Lwa dla najlepszego filmu. Odbierając statuetkę, Diwan przyznała, że film był dla niej doświadczeniem. "Chciałam przekonać się, jak to jest znaleźć się w skórze tamtej młodej kobiety. Podczas pracy na planie myślałam: nie patrzmy na Anne, po prostu bądźmy nią. Teraz wiem, że ta podróż jest możliwa. Cieszę się, że dzisiaj możemy odbyć ją wszyscy razem. Bardzo wam za to dziękuję. Jestem szczerze wzruszona" – zaznaczyła.
"Zdarzyło się" można oglądać od piątku w polskich kinach. Za scenariusz – obok Diwan – odpowiada Marcia Romano. W obsadzie znaleźli się m.in. Kacey Mottet Klein, Luana Bajrami i Louise Orry-Diquero. Dystrybutorem obrazu jest Aurora Films.
Daria Porycka