Zanim Gary Oldman dostał propozycję zagrania w adaptacji książek J.K. Rowling, musiał odrzucić wiele ciekawych ról. Zmusiła go do tego sytuacja życiowa. Po rozwodzie z trzecią żoną Donyą Fiorentino to jemu powierzono pełną opiekę nad dwoma synami, więc musiał ograniczyć swoją aktywność zawodową. Dziś nie ukrywa, że propozycja od producentów filmu "Harry Potter i więzień Azkabanu" była jak dar niebios, bo pozwoliła mu przypomnieć się widzom i sporo zarobić. Ostatecznie Oldman zagrał w czterech częściach sagi o Potterze. I choć w roli Syriusza Blacka podobał się widzom i krytykom, on sam uważa, że zagrał tę postać słabo. “Mogłem zagrać tę postać inaczej. Uważam, że mój występ był przeciętny” - stwierdził aktor w rozmowie z dziennikarzem MTV Joshem Horowitzem.
Oldman dał też do zrozumienia, że niezbyt starannie przygotował się do zagrania Syriusza Blacka. Nie znalazł nawet czasu na to, żeby przeczytać książki o Harrym Potterze, w ekranizacjach których wystąpił. “Może gdybym czytał książki, jak Alan Rickman, gdybym wyprzedzał fakty, wiedział, co nadchodzi, szczerze myślę, że zagrałbym to inaczej” - wyjawił. Aktor dodał też, że ta publiczna samokrytyka jest mu potrzebna, bo chce lepiej wykonywać swoją pracę. “Gdybym pewnego dnia usiadł, spojrzał na to, co zrobiłem i stwierdził: 'Boże, ale jestem niesamowity', byłby to bardzo smutny dzień. W końcu chcesz, żeby następna rzecz, którą zrobisz była lepsza” - stwierdził. (PAP Life)