Informację o swoim debiucie literackim 90-letni Michael Caine ujawnił w rozmowie z „The Guardian”. Aktor wyznał przy tym, że nie uważa się za szczególnie zdolnego pisarza i nie miał ambicji stworzenie dzieła na miarę tragedii Szekspira. Wolał spróbować swoich sił w gatunku, który jest bliski jego gustom, czyli w thrillerze. „Czytam tylko thrillery. Jestem poszukiwaczem przygód, nie jestem wielkim literatem, więc nie próbuję tu zastąpić Szekspira” – wyznał.
Inspirację do swojej pierwszej powieści aktor znalazł w artykule prasowym o dwóch śmieciarzach z East Endu, którzy przez przypadek znaleźli na śmietniku paczkę z uranem. Wychodząc od tej notki, Caine stworzył opowieść, której bohaterem jest inspektor Harry Taylor. To właśnie on prowadzi śledztwo w sprawie tego radioaktywnego pakunku, który znika w tajemniczych okolicznościach. Policjant musi nie tylko znaleźć niebezpieczne znalezisko, ale także dowiedzieć się, kto stoi za kradzieżą i do czego zamierza wykorzystać uran. Trop prowadzi go do angielskiego handlarza dziełami sztuki, Juliana Smythe’a i rosyjskiego bogacza Vladimira Voldreva.
Choć sam Caine o swoim debiucie mówi z wrodzoną skromnością, to jego książkę wychwala Nick Sayers, redaktor w wydawnictwie Hodder Rowena Webb, którego nakładem ukaże się „Deadly Game”. Zapewnia on, że aktor ma się czym chwalić, bo napisał porywający, pełen zwrotów akcji thriller, wykazał się doskonałym wyczuciem i świetnym pisarskim warsztatem. Sayers wyjawił też, że Caine ma wiele pomysłów na inne powieści. (PAP Life)