Janusz Szuber, poeta, eseista, felietonista, urodził się 10 grudnia 1947 r. w Sanoku (Podkarpackie). Był synem Ewy z Lewickich i Zbigniewa Szubera, który rodzinnymi korzeniami sięgał niemieckiego osadnictwa w Haczowie w XV wieku. Ojciec poety był instruktorem-pilotem Aeroklubu Podkarpackiego.
W 1967 r. Janusz Szuber zdał maturę w Liceum Ogólnokształcącym Męskim w Sanoku, studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Od tego czasu - wskutek przewlekłej choroby - poruszał się na wózku inwalidzkim.
"50 lat temu byłem z Januszem w jednej grupie na studiach. Wyróżniał się spośród nas zdecydowanie oczytaniem. Sprawiał wrażenie, że wie wszystko" - powiedział PAP Antoni Libera. "Kiedy więc bodajże na trzecim roku zniknął, pomyślałem, że go po prostu to studiowanie znudziło. Nie wiedziałem wówczas nic o jego chorobie" - dodał.
W 1995 r. Grażyna Jarosz siostra Szubera wydała na własny koszt niemal jednocześnie pięć tomików z wierszami pisanymi przez trzydzieści lat. "Jak się debiutuje jednym tomikiem, to potem jest taka silna presja i oczekiwanie, że ten następny musi być lepszy. Chciałem uniknąć takiego stresu. Poważnie mówiąc, zadecydowała o tym chyba zbliżająca się pięćdziesiątka. Mogłem mieć wątpliwości, czy moje wiersze są coś warte, mając lat dwadzieścia czy trzydzieści. Ale mając lat 46, chciałem mieć pewność" - wyjaśnił poeta.
"Po dwudziestu pięciu latach zadzwoniła do mnie jakaś pani, by zapytać czy pamiętam Janusza, przedstawiła się, jako jego ciocia" - wspominał Antoni Libera. "Kiedy potwierdziłem, zapytała jeszcze, czy on może do mnie napisać list. Oczywiście. Kilka dni później dostałem pocztą cały pakiet, chyba dwa tomiki i piękny, długi, kaligraficznie napisany list. Przeczytawszy uznałem, że jest świetnie napisany. Sięgnąłem po tomik i już po kilku wierszach zorientowałem się, że to jest więcej niż dobre tylko po prostu rewelacja" - opowiadał.
Janusz Szuber opublikował ponad 20 tomików wierszy m.in.: "Paradne ubranko i inne wiersze", (1995), "Pan Dymiącego Zwierciadła" i "Gorzkie prowincje" (1996, "Biedronka na śniegu" i "O chłopcu mieszającym powidła. Wiersze wybrane" (1999), "Tam, gdzie niedźwiedzie piwo warzą" (2004), "Czerteż" (2006) "Pianie kogutów" (2008) i "Wpis do ksiąg wieczystych" (2009).
Po przeczytaniu "Gorzkich prowincji" do Szubera odezwał się Zbigniew Herbert. "…tom ten czytany nocą po prostu mnie zachwycił. (…) W czasie lektury Pana wierszy kość ma ogonowa drętwiała wielokrotnie. Niestety, mój drogi przyjacielu, jest Pan poetą i nic na to nie można poradzić. Składam wyrazy mego podziwu" - napisał w pierwszym liście do zaskoczonego poety. Panowie nie znali się wcześniej osobiście.
Zapytany, czy długo się wahał, zanim wysłał swoje tomiki Zbigniewowi Herbertowi, odparł: "A skąd! Pan uważa, że ja bym się odważył napisać do Herberta? Rany boskie! Ja jestem człowiekiem, który ma bardzo silne poczucie autorytetu. Herbert był rzeczywiście najważniejszym poetą w moim życiu. Ale pierwszy nie napisałbym do niego nigdy" - opowiadał w rozmowie z "Magazynem Rzeczpospolitej"(1999).
"Wtedy też, te 25 lat temu, odnowiła się nasza znajomość i zamieniła w przyjaźń. Pokazałem te tomiki Zbigniewowi Herbertowi, z którym wówczas byłem blisko, a przy jakiejś innej okazji Czesławowi Miłoszowi. Obaj się zachwycili, choć jak wiadomo pochwały i wyrazy uznania wobec innych w ustach Miłosza rzadko gościły" - wyjaśnił Antoni Libera.
"Wracam któregoś dnia do domu, a tu leży pakiet. Zaadresowany do mnie. Na kopercie pieczątka: Zbigniew Herbert. W środku list: Kochany panie kolego i książka z dedykacją. To było niesamowite zaskoczenie. Okazało się później, że jeden z moich przyjaciół, konkretnie Antoni Libera, dał tomik tych wierszy Herbertowi. A jego reakcja była natychmiastowa. Zaczęło się wtedy coś, co nazwałbym opiekuńczą przyjaźnią ze strony Herberta" - wyjaśnił Szuber.
"Niedawno wydał wspaniały tom poetycki, zatytułowany Przyjęcie postawy. Zdążył jeszcze ucieszyć się bibliofilskim tomikiem, który przygotowała dla Niego rzeszowska Fraza, a który nazwał Zdrojem ulicznym" - przypomniała Edyta Wilk z "Tygodnika Sanockiego". "Sanoczanie zapamiętają Go, przemierzającego Rynek w kierunku zamkowego dziedzińca, skąd lubił patrzeć na zakole Sanu i panoramę miasta otuloną pasmem Słonnych Gór. Zapamiętają głos poety czytającego wiersze podczas wieczorów autorskich" - dodała.
"To miasto daje mi poczucie zakorzenienia, a zakorzenienie jest czymś bardzo ważnym" - mówił Szuber o Sanoku. "Nie zostałem tu zesłany, choć gdyby nie choroba, prawdopodobnie moja kariera rozwijałaby się przy jakiejś uczelni" - dodał.
Nie miał jednak tej alternatywy. "Zmiotła mnie choroba, wykluczyła z codzienności, musiałem przerwać studia. W związku z tym nie pozostaje nic innego, jak udawać, że się tę okoliczność akceptuje. Sprawdza się tu powiedzenie mojego ojca: Graj wariata, że nie czujesz" - wyjaśnił poeta w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" (2016).
"Los wybrał za mnie, więc nie bardzo mam czego żałować. Moje kalectwo stało się, paradoksalnie, pewnym dobrodziejstwem, bo chyba pomogło w napisaniu kilku dobrych wierszy" - powiedział w rozmowie z "Magazynem Rzeczpospolitej" (1999). "Myślę, że one są dobre, bo bardzo dobrze przeszły próbę tłumaczeń. Wiem, że są ciepło odbierane przez sanockich Żydów w Izraelu, co znaczy, że udało mi się uchwycić w nich klimat Sanoka przedwojennego. Różni ludzie z Sanoka odnajdują w nich fragmenty swojego miasta, znajdują swoje nazwiska, swój język. To nie jest pisanie kawiarniane. Powszechnie uważa się, że pisanie poezji jest sprawą bardzo indywidualną. A ja jestem przekonany, że również i kolektywną. Moje pokolenie na przykład odnajduje w moich wierszach fascynacje erotyczne wiążące się z sanockim parkiem, opisanym jako miejsce inicjacyjne. W Warszawie trudniej chyba o takie wspólne pokoleniowe doświadczenia" - wyjaśnił.
Dwadzieścia lat temu do niewielkiej księgarni na bazarku przy sanockim dworcu autobusowym wszedł mężczyzna w średnim wieku, wyglądający na przybyłego na targ rolnika. "Ma pani coś tego Szubera?" - zapytał od progu. Mniej więcej w tym samym czasie władze miejskie Sanoka przyznały poecie w dowód uznania za zasługi dla miasta samochód w dożywotnie użytkowanie.
Od 2017 r. Janusz Szuber jest Honorowym Obywatelem Królewskiego Wolnego Miasta Sanoka, w 2019 r. otrzymał doroczną nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wcześniej był laureatem wielu innych nagród m.in. Nagrody Poetycka im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (2015), Nagrody Poetyckiej im. Kazimiery Iłłakowiczówny i Nagrody Literackiej im. Barbary Sadowskiej (1996).
"Tytuły ostatnich kilku tomików Janusza, dramatycznie układają się w samodzielny wiersz. Według mnie to był rodzaj stawiania sobie nagrobka za życia. Ale to też swego rodzaju prawda, że to, co zostanie po artyście to adres, albo tytułowy Wpis do ksiąg wieczystych. Poezja Janusza to rodzaj specyficznego, pokładowego dziennika życia" - powiedział PAP Antoni Libera.
Janusz Szuber zmarł 1 listopada w wieku 72 lat.
Paweł Tomczyk