ON AIR
od 07:00 Śniadanie Mistrzów zaprasza: Łukasz Wojtusik

„Nie czas umierać”. Film o Bondzie miał mieć inne zakończenie

To, w jaki sposób swoją przygodę z rolą Jamesa Bonda zakończy Daniel Craig, scenarzyści wymyślili jeszcze zanim do projektu dołączył reżyser. Ale Cary Joji Fukunaga ostatecznie miał duży wpływ na szczegóły takiego, a nie innego zakończenia filmu „Nie czas umierać” . W jednym z ostatnich wywiadów twórca zdradził, jaki inny sposób rozwiązania wymyślonej wcześniej sytuacji pojawiał się w rozmowach ze współscenarzystami filmu.

„Nie czas umierać”. Film o Bondzie miał mieć inne zakończenie
Lashana Lynch, Daniel Craig, Lea Seydoux, Cary Joji Fukunaga/fot.NEIL HALL: PAP/EPA

To musiało się wydarzyć

Obejmując funkcję reżysera „Nie czas umierać”, Fukunaga nie miał wielkiego wpływu na fabułę. Mógł jedynie ukształtować szczegóły zakończenia filmu, w którym – co jest spoilerem dla osób, które nie widziały jeszcze tego filmu – agent 007 James Bond umiera w ostrzale rakietowym wyspy należącej do jego głównego wroga. Jak podkreśla sam reżyser, wybrano rakiety, bo zabicie Bonda przy pomocy zwyczajnej broni byłoby „niestosowne”. „Było kilka rzeczy, które według producentów filmu, Barbary Broccoli i Michaela G. Wilsona oraz Daniela Craiga musiały się w nim wydarzyć. To zdecydowanie była jedna z takich rzeczy. Nie zostało jednak postanowione, w jaki sposób Bond zakończy życie. Wiadomo było, że umrze, ale nie wiadomo było jak” – powiedział Fukunaga w rozmowie z portalem „Digital Spy”.

Opcji było wiele

Pomysłów na uśmiercenie Bonda było kilka. „Wystrzelona z niewiadomego miejsca kula, pamiętam ten pomysł. Wydawało nam się jednak, że taka konwencjonalna broń byłaby niestosowna. Szczególnie biorąc pod uwagę wszystko to, co do tej pory udało mu się przeżyć. Zabłąkana kula byłaby realistyczna, szczególnie że wiele osób chciało zabić Bonda. Poza tym w przypadku agenta 007 to musiało być coś więcej. Sytuacja była naprawdę bez wyjścia” – dodał Fukunaga.

To liczyło się przede wszystkim

Wyjście w końcu znaleziono. „Chcieliśmy stworzyć tragedię. Chcieliśmy wymyślić coś, na co Bond ani nikt inny nie byłby w stanie poradzić. Siłę większą niż kula. I taką siłą była biologiczna broń Safina, która sprawiła, że Bond nie mógłby potem być z jedynymi osobami, które kocha i z którymi chce być. Groziłoby to ich śmiercią, gdyby się do nich zbliżył. Było to niezmiernie ważne w tym wątku, dlatego nie mógł to być zupełnie przypadkowy akt. Musiał dużo znaczyć, bo inaczej by to nie zagrało” – zakończył reżyser, wspominając swoje rozmowy ze współscenarzystami filmu, Nealem Purvisem i Robertem Wade’m. (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic