Anita Lipnicka: Nie podążam za trendami, kieruję się własnym gustem

"Chciałam nagrać niebrzmiącą po polsku płytę, ale z polskimi tekstami" - przyznaje Anita Lipnicka. W wywiadzie z PAP Life artystka wyjaśnia, dlaczego kazała czekać fanom 10 lat na polskojęzyczną płytę i czym jest tajemnicze określenie "Vena Amoris".

PAP Life: - Do czego nawiązuje tytuł płyty "Vena Amoris", czyli żyła miłości?

Anita Lipnicka: - Tu trochę zaskoczę, z samym określeniem spotkałam się w kryminale jednego z moich ulubionych autorów Jo Nesbo. Spodobało mi się brzmienie tych dwóch słów i legenda, która za nim stoi. W Egipcie wierzono, że żyła miłości płynie od serca do serdecznego palca u lewej ręki, stąd wyrosła cała tradycja pierścionków zaręczynowych, obrączek. W odniesieniu do płyty nawiązanie jest proste. Ponieważ nigdy nie piszę tekstów zaangażowanych ani społecznie, ani politycznie, są to zawsze około miłosne rzeczy, wewnętrzne krajobrazy nastrojów, ten tytuł bardzo mi pasował. Poza tym żyła miłości może wiązać ludzi, ale jak ją zaciśniemy zbyt mocno, potrafi przydusić. Ten tytuł idealnie mieścił się w koncepcji mojej płyty, która jest słodko-gorzka.

PAP Life: - Długo kazałaś czekać fanom na płytę nagraną po polsku. Minęło 10 lat od ostatniej płyty polskojęzycznej.

A.L.: - Od momentu, kiedy zaczęłam nagrywać rzeczy z Johnem siłą rzeczy graliśmy i nagrywaliśmy po angielsku. Podejmowaliśmy próbę śpiewania po polsku, ale było to dosyć zabawne.. Trzy lata temu nagrałam solową płytę po długiej przerwie, jednak wciąż język angielski bardziej pasował mi do brzmienia, melodyki tamtego albumu. Ale jak to ze mną bywa, szybko się nudzę i lubię zbaczać z drogi i taką niespodziewaną ścieżką był powrót do śpiewania po polsku. Jednocześnie podjęłam próbę nagrania płyty, która muzycznie nie przypominałaby rodzimych produkcji, bardzo dużo jest na niej wpływu nurtu americana. Chciałam nagrać niebrzmiącą po polsku płytę, ale z polskimi tekstami.

PAP Life: - Na płycie swój akcent ma również John Porter, to była zamierzona współpraca?

A.L.: - John pojawił się niespodziewanie, nie planowałam tego. Jednak nie da się ukryć, że był on obecny od pierwszej fazy tworzenia tego materiału. Wzajemnie się inspirujemy wymieniamy się doświadczeniami, opiniami. Również realizował ze mną nagranie demo. Wszystkie pomysły, które miałam w głowie przenosił na język dźwięków. Był od początku realizacji tej płyty i na końcu właśnie jego mi zabrakło. Po powrocie z Anglii, po nagraniach live - wszystko było nagrywane na setkę, pomyślałam, że tam wciąż jest miejsce na jego gitarę. Zwłaszcza że John gra w specyficzny sposób na akustycznej gitarze, zupełnie nie do podrobienia i to dodaje kolorytu. I tak ja płytę nagrywałam w Londynie, a John dogrywał swoje rzeczy w Sulejówku.

PAP Life: - Materiał został zrealizowany w Londynie - to miejsce, które daje większą muzyczną wolność, możliwości, a może jest bardziej inspirujące?

A.L: - Londyn jest fantastycznym miejscem, jest tyglem kulturowym, który łączy w sobie tyle wpływów, historii z różnych krańców świata, samo przebywanie tam jest inspirujące. Kiedy coś się tworzy, otoczenie ma istotne znaczenie. Podjęłam próbę nagrania tej płyty w Polsce, ale ona zupełnie nie wypaliła. Po tym jak się nie udało, postanowiłam, że wyruszę do Londynu.

Po pierwsze, lubię tam pracować, chłonąć tę internacjonalną atmosferę, spotykać ludzi z różnych zakątków świata, słuchać ich opowieści, to wszystko znajduje swoje odzwierciedlenie w muzyce. Szczególnie, kiedy nagrywa się live: ta energia, która generuje się z grupy ludzi, potem zostaje na wieki. Dlatego warto, żeby była ona ciekawa. Poza tym, odkąd jestem mamą trudno jest mi podzielić czas między pracę, a codzienne obowiązki. Dlatego wyjazd do Londynu okazał się dobrym rozwiązaniem, by skupić się wyłącznie na tworzeniu.

PAP Life: - W jednym w z wywiadów wspomniałaś, że jesteś mistrzynią ucieczek.

A.L.: - Parę razy zdarzyło mi się dokonać rewolty i w życiu zawodowym, i prywatnym, zauważyłam, że jak zaczyna się stagnacja, syndrom 'zasiedzenia", zaczyna mi się robić niewygodnie, muszę szukać nowych wyzwań, odkrywać nowe horyzonty. Nie jestem osobą, która wraca w te same miejsca, wchodzi dwa razy do tej samej rzeki.

PAP Life: - Lubisz chodzić pod prąd, czy ta niepokorność ma również wpływ na twoją twórczość?

A.L.: - Obserwuję to, co się dzieje na rynku muzycznym, natomiast na pewno nie analizuję tego i nie biorę pod uwagę zupełnie w swoich poczynaniach, nie staram się dopasować do mody, podążać za trendami, kieruję się swoim własnym gustem.

Anita Lipnicka - polska piosenkarka, autorka tekstów, członkini Akademii Fonograficznej ZPAV. Łącznie wszystkie jej płyty (solowe oraz te nagrane z Johnem Porterem i Varius Manx) sprzedały się w ponad dwumilionowym nakładzie. Stawia to Anitę Lipnicką w czołówce najpopularniejszych artystów w historii polskiej muzyki rozrywkowej.

Rozmawiała: Monika Dzwonnik fot.PAP/Stach Leszczyński (PAP Life)

 

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic