Obok klasyków
Obok klasycznych dzieł takich kompozytorów jak Puccini czy Mozart w tegorocznym repertuarze Royal Opera House znajdą się również bardziej współczesne dramaty. Za sprawą 31-letniego kompozytora Olivera Leitha widownia będzie miała okazję prześledzić ostatnie dni życia muzycznej legendy, Kurta Cobaina. Jego historia, podobnie jak w filmie „Last Days” Gusa Van Santa, zostanie opowiedziana przez fikcyjną postać udręczonego muzyka Blake’a. „Nawiedzają go przedmioty, goście i wspomnienia odwracające jego uwagę od jego prawdziwego celu – samozniszczenia” - tak Royal Opera House streszcza historię, która od października będzie wystawiana na jej deskach. Spektakl wyreżyserują Matt Copson i Anna Morrissey.
Nie sensacja, a przyczyna
Jak stwierdził Oliver Leith, twórcy opery nie chcieli skupiać się na sensacji. Historia będzie skoncentrowana wokół wydarzeń, przemyśleń i decyzji, które doprowadziły do dramatycznego finału. Zaś dla samego kompozytora będzie to swoisty hołd oddany idolowi. W rozmowie z „The Guardian” Leith wyznał bowiem, że choć miał tylko cztery lata, gdy 5 kwietnia 1994 roku świat obiegła wiadomość o samobójstwie lidera Nirvany, to muzyka tej grupy mocno wpłynęła na jego życie. Gdy był nastolatkiem, kompozycje Cobaina „stały się jego ścieżką dźwiękową”. „Jego piosenki były jednymi z pierwszych, które nauczyłem się grać na gitarze” - wspomina.
Od fana dla mistrza
To zamiłowanie do stylu Cobaina miało później wpływ na jego twórczość, z czego kompozytor zdał sobie sprawę niedawno. „Wiele zawdzięczam tamtym grunge'owym brzmieniom. I dopiero niedawno uświadomiłem sobie, skąd w mojej muzyce wziął się ten eksperymentalny bałagan i powtórzenia. Tragedia Cobaina jest historią archetypową, a opera dobrze sobie radzi z takimi opowieściami” - stwierdził Leith i dodał, że ma nadzieję, iż jego dzieło spodoba się nie tylko fanom Nirvany. (PAP Life)