Stradivarius, o którym mowa, powstał w 1714 roku i jest znany jako „da Vinci”. O instrumencie było już głośno w 1924 roku, gdy został zakupiony przez Toschę Seidela. Ten uznawany za jednego z najwspanialszych skrzypków XX wieku muzyk zapłacił za słynny instrument 25 tysięcy dolarów. „Da Vinci” to jeden z około sześciuset istniejących do tej pory stradivariusów. Najwyższą kwotą zapłaconą za takie skrzypce było, póki co 15,9 miliona dolarów, więc spodziewane jest, że instrument Seidela pobije ten rekord z 2011 roku. Ocenia się, że zostanie sprzedany za kwotę od 16 do 20 milionów dolarów.
„Z ogromną przyjemnością prezentujemy ten instrument, którego wykwintny dźwięk wciąż do nas przemawia poprzez wiele klasycznych nagrań i partytur filmowych w wykonaniu niezrównanego Toschy Seidela. Możemy sobie tylko wyobrażać, jakie emocje budził ten instrument u niezliczonych muzyków i słuchaczy na przestrzeni wieków” – mówi Carlos Tome z domu aukcyjnego Tarisio specjalizującego się w sprzedaży instrumentów. Aukcja skrzypiec Seidela została zaplanowana na 9 czerwca. Wcześniej będzie można je obejrzeć w Londynie, Berlinie, Pekinie, Szanghaju, Hongkongu i Nowym Jorku.
Jak przypomina portal „Variety”, Seidel debiutował w Carnegie Hall w 1918 roku. W kolejnych latach koncertował w Stanach Zjednoczonych, Europie i Australii. Na początku lat 30. ubiegłego wieku współpracował z nowojorskim radiem CBS, a w 1938 roku przeniósł się do Kalifornii, by pracować dla hollywoodzkich studiów filmowych.
Popisy Seidela można usłyszeć w takich filmach jak m.in. „Intermezzo”, „Wielki Walc” czy „Melody for Three”. Czy jego nagrania znalazły się też na ścieżce dźwiękowej klasycznego „Czarnoksiężnika z Oz”? To bardzo prawdopodobne. Seidel w lutym 1939 roku podpisał kontrakt ze studiem MGM, które wyprodukowało ten film, a muzykę do „Czarnoksiężnika z Oz” nagrano w maju 1939 roku. „Na ścieżce dźwiękowej filmu można usłyszeć wspaniałe skrzypcowe solo” – pisał historyk John Fricke w książce „The Wonderful World of Oz”. Nie był jednak w stanie ustalić ponad wszelką wątpliwość, że to solo wykonał Toscha Seidel. (PAP Life)