Taylor Swift ma ostatnio sporo na głowie. Na początku sierpnia prawnicy słynnej amerykańskiej piosenkarki złożyli w sądzie formalną odpowiedź na pozew dotyczący kradzieży własności intelektualnej. Sprawa ta ciągnie się od 2017 roku, kiedy to członkinie girlsbandu 3LW oskarżyły gwiazdę o plagiat. Zdaniem powódek Swift w swoim wielkim przeboju „Shake It Off” skopiowała 20 proc. tekstu ich piosenki zatytułowanej „Playas Gon’ Play”, która ukazała się w 2001 roku. Choć początkowo odrzucono roszczenia kobiet, po apelacji sprawa wróciła na wokandę. W złożonej pod przysięgą deklaracji Swift zapewniła, że nie ukradła tekstu wspomnianej piosenki. I dodała, że nigdy nawet nie słyszała o grupie 3LW i piosence „Playas Gon’ Play”.
Na tym kłopoty Swift się jednak nie kończą. Do sądu wpłynął bowiem kolejny pozew dotyczący naruszenia przez gwiazdę praw autorskich. Tym razem zarzucono jej skopiowanie koncepcji broszury, którą wydała jako dodatek do albumu „Lover” z 2019 roku. Artystka Teresa La Dart utrzymuje, że piosenkarka popełniła plagiat, wyraźnie inspirując się projektem jej opublikowanej w 2010 roku książki o tym samym tytule. Publikacja ta zawiera kompilację wierszy, anegdot i fotografii autorstwa La Dart.
W udostępnionych przez serwis „TMZ” dokumentach sądowych La Dart twierdzi, że Swift i jej współpracownicy z pewnością przeczytali jej książkę, gdyż skopiowali nie tylko tytuł, ale i „całą formułę opierającą się na przedstawieniu wspomnień na temat minionych lat poprzez kombinację elementów pisanych i ilustracyjnych”. „Kolorystyka i styl są zbyt podobne, aby to mógł być czysty przypadek” – przekonuje artystka. Teraz żąda od gwiazdy ponad miliona dolarów odszkodowania. Ani Swift, ani jej przedstawiciele nie odpowiedzieli jeszcze na jej zarzuty. (PAP Life)