Tori Amos obchodzi 50. urodziny

Tori Amos koniec swojej kariery w show-biznesie prorokowała już... na jej początku. Debiutując przed trzydziestką uważała, że nie utrzyma się w branży zbyt długo. W czwartek artystka obchodzi 50. urodziny i nic nie wskazuje na to, by świat muzyki miał o niej zapomnieć.

"W tym biznesie kobieta ledwie wejdzie w czwartą dekadę życia, a już staje się towarem typu vintage" - powiedziała przed laty Tori Amos, amerykańska wokalistka i pianistka, odnosząc się do twardych reguł, jakimi rządzi się branża rozrywkowa. Artystka, która zaczynała solową karierę tuż po swoich 27. urodzinach z pewnym zaskoczeniem przyjmuje fakt, że jako 50-latka wciąż zawodowo zajmuje się muzyką.

Myra Ellen Amos, bo tak w istocie nazywa się słynna Tori, na stołek przy fortepianie zdołała wdrapać się, mając zaledwie dwa i pół roku. Jako pięciolatka została przyjęta do prestiżowego konserwatorium Peabody'ego. Słuch absolutny i niezaprzeczalny talent nie uchroniły jednak małoletniej adeptki pianistyki przed wydaleniem jej ze szkoły. Nauczyciele nie radzili sobie z olbrzymią wyobraźnią muzyczną Myry Ellen. Ona z kolei nie rozumiała wymagań, stawianych przez program nauczania, który zakładał wykształcenie ucznia pod kątem odtwórczego wykonawstwa utworów muzycznych zapisanych w zeszytach nutowych, zamiast rozwijania jego indywidualnych umiejętności kompozytorskich.

Indywidualizm stanie się później wizytówką Tori Amos. Nim jednak zadebiutowała na szeroką skalę, próbowała swoich sił na lokalnym rynku (jako 16-latka wydała w rodzinnym Maryland singiel "Baltimore") oraz jako frontmenka zespołu nowofalowego (jedyna płyta formacji Y Kant Tori Read ukazała się w 1988 roku). Kilkukrotnie zmieniała też pseudonim artystyczny: posługiwała się swoim drugim imieniem Ellen, od jednej z postaci serialu "Dynastia" zapożyczyła na jakiś czas imiona Sammy Jo, aż zdecydowała się - za namową przyjaciela - na imię Tori, które "pasowało jak ulał".

Debiut Tori Amos nastąpił u schyłku 1991 roku, wywołując niemałe poruszenie. Na singlu, zwiastującym album "Little Earthquakes" wydano utwór "Me And A Gun", który przeczył wszelkim ogólnie przyjętym zasadom. Piosenka została wykonana a'capella i poruszała trudny temat gwałtu, jakiego ofiarą Amos padła w wieku 21 lat. Ładunek emocjonalny zawarty w głosie wykonawczyni nie pozostawiał słuchaczy obojętnymi - Tori Amos została doceniona za odwagę, nie tylko muzyczną. Kilka lat później Tori Amos powołała do życia organizację RAINN (Rape, Abuse And Incest National Network), pomagającą kobietom, które doświadczyły przemocy na tle seksualnym.

Piosenki Tori Amos zbudowane są w oparciu o skomplikowane środki stylistyczne i charakteryzują się metaforycznym przesłaniem. Wokalistka przyznaje, że jej twórczość pozostaje zagadką nawet dla jej najbliższych. "Mój mąż nie rozumie, o czym śpiewam, nawet gdy śpiewam o nim" - mówi ze śmiechem Tori.

Artystka porusza się z łatwością po wielu gatunkach muzycznych, którym nadaje indywidualny charakter. Z każdą płytą ewoluuje, rozszerzając spektrum instrumentów oraz inspiracji. Choć wiodącym instrumentem w jej piosenkach pozostaje fortepian, zdarza jej się zasiadać do klawesynu czy klawikordu, zaprasza do studia kwartety smyczkowe, rockowych gitarzystów, sięga po nowoczesne brzmienia elektroniczne. Chętnie koncertuje na całym świecie. W Polsce gościła już ośmiokrotnie i za każdym razem była entuzjastycznie witana przez grono wiernych słuchaczy. Swoich fanów Tori Amos traktuje jak dobrych znajomych - po występach zawsze znajduje chwilę, by zamienić kilka słów z czekającymi na nią wielbicielami.

Tori, choć niegdyś krytyczna wobec hollywoodzkiego kultu młodości, od kilku lat nie ustaje w próbach zatrzymania czasu. Artystka, zdaniem specjalistów medycyny estetycznej, regularnie poddaje się wygładzaniu zmarszczek botoxem, przeszła lifting szyi, podciągnęła brwi. Ten ostatni zabieg na długo pozostawił ją w "stanie permanentnego zdziwienia". By zniwelować skutki, artystka przez jakiś czas pokazywała się publicznie w peruce z grzywką, sięgającą oczu.

Prywatnie Tori Amos jest żoną inżyniera dźwięku Marka Hawleya i mamą 12-letniej Natashy Lórien. Swój czas artystka dzieli między Kornwalią, gdzie w domowym studiu nagraniowym pracuje nad kolejnymi płytami i ukochaną Florydą, gdzie odpoczywa po wielomiesięcznych trasach koncertowych.

Tori Amos, choć obecna na scenie od przeszło dwudziestu lat nie zaśpiewała jeszcze ostatniego słowa. Mimo iż w 2012 roku zdecydowała się podsumować karierę wydawnictwem "Gold Dust" (największe przeboje zaaranżowane na orkiestrę) nie planuje muzycznej emerytury. Artystka przygotowuje musical "The Light Princess", którego premiera przewidziana jest na wiosnę przyszłego roku. (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic