Rzymski dziennik „La Repubblica” zauważa, że idea organizacji imprezy w zniszczonym obecnie mieście to „wyzwanie” rzucone przez prezydenta. Czas goni - dodaje - i brakuje tam infrastruktury; "ale znaczyłoby to też, że wojna się skończyła".
Z drugiej strony zgodnie z wymogami organizacyjnymi w mieście, atakowanym teraz przez Rosjan, musi działać międzynarodowe lotnisko i potrzeba co najmniej 2 tysięcy pokojów w hotelach. Organizator musi też przygotować obiekt dla 10 tysięcy widzów - wymienia gazeta.
Rękę do Ukraińców, którzy mają być gospodarzami edycji 2023 po zwycięstwie grupy Kalush Orchestra w Turynie, wyciągnęła od razu strona włoska. Przypomina się przy okazji, że machina organizacyjna przed następnym konkursem rusza zawsze natychmiast po finale.
Gotowość udzielenia wszelkiej pomocy i podzielenia się doświadczeniami z tego roku wyraziła dyrekcja telewizji RAI.
Burmistrz Turynu Stefano Lo Russo wyraził nadzieję, że sytuacja na Ukrainie umożliwi organizację tego wielkiego europejskiego wydarzenia.
„Wtedy będziemy na pierwszej linii, by pomóc"- dodał. Zastrzegł zarazem, że gdyby Eurowizja na Ukrainie nie była możliwa, stolica Piemontu gotowa jest ją gościć także za rok.
W marcu rząd Włoch ogłosił, że pomoże w odbudowie teatru w Mariupolu, zniszczonego w rosyjskich atakach. W jego podziemiach zginęło wiele ukrywających się tam osób.
Z Rzymu Sylwia Wysocka