„Kiedy zaczynaliśmy poprzednie poszukiwania do tej roli, panował nieco inny klimat. Spojrzeliśmy na wielu młodych aktorów, ale uważałam, że nie mają oni wystarczającej powagi. Nie mieli doświadczenia, nie mieli zdolności mentalnych, aby wziąć to na siebie. James Bond to nie tylko kolejna rola, którą przyjmują, to również ogromna odpowiedzialność. Odrzuciliśmy więc pomysł młodego Bonda i zaczęliśmy poszukiwania od nowa” – wyznała Debbie McWilliams, reżyserka obsady filmów o Bondzie, w rozmowie z „Radio Times”.
Słowa McWilliams współgrają z tym, co wcześniej oświadczył jeden z producentów filmowej serii o agencie 007, Michael G. Wilson. Zapewnił on fanów, że aktor, który zagra nowego Bonda, będzie po trzydziestce. Podobnie jak Daniel Craig, który po raz pierwszy wcielił się w postać Bonda w filmie „Casino Royale” z 2006 roku. Aktor miał wtedy 38 lat.
Jak zauważa McWilliams, wszyscy aktorzy, którzy przyjmowali rolę Bonda byli w chwili takiego wyboru relatywnie mało popularni. „Timothy Dalton był znany, ale głównie jako aktor szekspirowski. Pierce Brosnan był znany, ale głównie z telewizji. Roger Moore podobnie. O Seanie Connerym nikt nie słyszał przed Bondem. Z kolei Daniel Craig kojarzył się głównie z niezależnym kinem. On w momencie wyboru był najbardziej znany ze wszystkich poprzedników, ale nie była to światowa sława” – ocenia reżyserka castingu.
Wciąż nie wiadomo, w jaką stronę podąży teraz filmowa seria o Bondzie. Sytuacja jest o tyle nowa, że agent 007 umarł w zakończeniu filmu „Nie czas umierać”. Choć pojawiały się pomysły, by rolę kolejnego Jamesa Bonda zagrała kobieta, producenci serii odrzucili takie rozwiązanie. Najmocniejszymi kandydatami bukmacherów są obecnie Henry Cavill, Aaron Taylor-Johnson oraz James Norton. (PAP Life)