Harrison Ford nie próżnuje. Oprócz udziału w piątej odsłonie przygód Indiana Jonesa, popularnego aktora można oglądać także w serialach „1923” Paramount+ oraz „Terapia bez trzymanki” Apple TV+, których to seriali kontynuacje są już pewne (choć zdjęcia do nich nie rozpoczną się, dopóki w Hollywood strajkują scenarzyści). Oprócz tego Ford dołączył ostatnio do uniwersum Marvela, gdzie w filmie „Captain America: Brave New World” wciela się w rolę prezydenta Stanów Zjednoczonych, Thaddeusa Rossa, którą wcześniej grał zmarły w ubiegłym roku William Hurt. Samo już spojrzenie na kalendarz zajętości Forda daje pogląd na temat jego podejścia do emerytury.
„Nie planuję odejścia na emeryturę. Źle się czuję, gdy nie mam pracy. Kocham pracować. Kocham być użyteczny, to mnie kręci. Chcę być pomocny. Nakręcają mnie ludzie, z którymi pracuję. Ta intensywność i intymność współpracy. Nigdy nie planuję tego, co chcę zrobić w następnej scenie. Nie czuję się do niczego zobowiązany. Rzeczy, nad którymi pracuję, mają na mnie naturalny wpływ” – mówi Ford w zapowiedzi wywiadu z Chrisem Wallace’m, który w całości zostanie wyemitowany w piątek 23 czerwca.
W tej samej rozmowie Ford zdradza swoje podejście do produkcji „Indiana Jones i artefakt przeznaczenia”. „Chciałem, żeby to był film napędzany moją postacią. I chciałem, żebyśmy od razu podjęli temat mojego wieku. Nie ukrywali go, ale uczynili z niego atut. Myślę, że ta część dopełnia opowiadaną wcześniej historię i doprowadza ją we właściwe miejsce. Poprzednia nie dawała poczucia zamknięcia, na które zawsze miałem nadzieję. Nie wspominało się w niej wystarczająco o kwestii wieku. Nie poprzez żarty, ale poprzez zaakceptowania jego realności” – tłumaczy dalej 80-letni gwiazdor.
Czy Fordowi ciężko było pożegnać się z rolą Indiany Jonesa? „Nie. Nadszedł czas, żeby dorosnąć” – odpowiada aktor. (PAP Life)