Właściwie żaden z powrotów Terminatora na duży ekran nie cieszył się powodzeniem. Po dwóch częściach wyreżyserowanych przez Jamesa Camerona i do dziś uznawanych za najlepsze, kolejne odsłony cyklu przynosiły rozczarowanie. Powstały cztery kolejne filmy fabularne oraz wyświetlany w latach 2008-2009 serial "Terminator: Kroniki Sary Connor". Zeszłoroczny "Terminator: Mroczne przeznaczenie" też okazał się klapą.
Nie martwi to Lindy Hamilton, która w wywiadzie dla "The Hollywood Reporter" zdradziła, że bez żalu pozostawi rolę Sary Connor na dobre. Zapytana o to, czy chciałaby wcielić się w tę postać raz jeszcze, odparła: "Nie mam żadnych nadziei na powrót. Tak naprawdę to bardzo bym chciała, żeby to był już koniec".
"Być może serii potrzebny jest film z dużo mniejszym budżetem, w którym gra nie rozchodzi się o życie milionów. Ale dzisiejsza widownia jest nieprzewidywalna. Coraz mniej widzów chodzi do kina. I nie są to analizy specjalistów z Hollywood, ale spostrzeżenia zwykłych ludzi. Z tego względu filmy nie powinny być tak ryzykownymi przedsięwzięciami finansowymi. Będę szczęśliwa, jeśli nie wrócę już do roli Sary" - mówi dalej Hamilton.
Aktorka dodaje jednak, że jeśli ktoś zaproponuje jej powrót w nowym projekcie, to z pewnością go rozważy. "Jestem logicznie myślącą osobą" - zauważa.
"Terminator: Mroczne przeznaczenie" od początku był ryzykownym projektem. Założeniem fabuły filmu Millera było zignorowanie wszystkich części serii powstałych po 1991 roku. Tym samym "Mroczne przeznaczenie" było bezpośrednią kontynuacją filmu "Terminator 2: Dzień sądu". Do roli Sary Connor, matki Johna, lidera ruchu oporu w wojnie przeciwko maszynom, powróciła po latach Linda Hamilton. W filmie wystąpił również Arnold Schwarzenegger, który po raz kolejny wcielił się w postać kultowego terminatora T-800. (PAP Life)