Maciej Stuhr o "Listach do M.": myślę, że wstydu nie ma

Maciej Stuhr zagrał główną rolę w filmie "Listy do M.", który na ekrany polskich kin wchodzi w piątek. "Myślę, że wstydu nie ma. Wzruszałem się i śmiałem na zmianę" - powiedział aktor w rozmowie z PAP o swojej roli w tej świątecznej komedii romantycznej.

PAP: "Listy do M." to pierwsza polska komedia romantyczna na święta. Nie bał się Pan, że to będzie klapa?

Maciej Stuhr: Zawsze jest takie niebezpieczeństwo, a patrząc na historię polskich komedii romantycznych ryzyko jest większe niż w przypadku innych gatunków. Większość z tych filmów, które oglądałem, cierpi z dwóch powodów: jako komedie są zdecydowane za mało śmieszne, a jako romantyczne niewiarygodnie przekazują uczucia bohaterów. Scenariusz "Listów do M." wyróżniał się spośród tych, które dostawałem. Dawał szansę na zgrabne opowiedzenie tej historii. Przygotowując się do roli, postanowiłem skupić się tylko na tym, aby ludzie uwierzyli w to, że tych dwoje mogło się spotkać i coś do siebie poczuć. Tylko tyle i aż tyle.

PAP: Jednak głównym pańskim partnerem w filmie jest chłopiec wcielający się w rolę pańskiego syna. Jak wyglądała praca z dzieckiem?

M.S.: Mieliśmy na castingu dwóch chłopców, ale z Jakubem Jankiewiczem szybko się porozumieliśmy. Ten drugi chłopiec także zagrał, ale trochę mniejszą rolę. Kuba to żywe srebro. Trzymam kciuki za jego karierę.

PAP: W "Listach do M." grają same gwiazdy. Dla filmu to duża wartość.

M.S.: Sam do końca nie wiedziałem, kto dokładnie zagra. To były dla mnie bardzo miłe wiadomości. Im lepsze towarzystwo, tym lepiej się pracuje i zwiększają się szanse na to, że projekt odniesie sukces. Ale trzeba się też pilnować, żeby za bardzo nie odstawać, zwłaszcza w tył.

PAP: Teraz ten film będzie towarzyszył kolejnym pokoleniom Polaków w każde święta?

M.S.: Mitja Okorn, reżyser "Listów...", powiedział mi, że chce zrobić film, który będzie co roku puszczany na święta w telewizji. Ten argument absolutnie mnie przekonał. Wiem, że nie jest łatwo zrobić film, który telewizje będą chciały puszczać na święta i który ludzie będą chcieli oglądać w tak niezwykły czas.

PAP: Jak ocenia pan efekt tej pracy?

M.S.: Myślę, że wstydu nie ma. Wzruszałem się i śmiałem na zmianę. Ten film jest bardzo skutecznie zrobiony. Pomijając już nawet scenariusz i aktorstwo, "Listy do M." są dobrze zrealizowane pod względem technicznym. W odpowiednich miejscach są zbliżenia, w odpowiednim czasie wchodzi muzyka. Można zarzucić nam, że ten film nie jest odkrywczy, ale z drugiej strony wydaje mi się, że w Polsce rzadko udaje się zrobić kino gatunkowe. Zrealizowanie takiego filmu świadczy o profesjonalizmie, którym Mitja się wykazał.

PAP: Przejdźmy do pańskiego bohatera. W "Listach do M." jest pan dziennikarzem radiowym.

M.S.: W tej roli przypomniałem sobie o swoich początkach w Radiu Kraków i przy okazji zgodziłem się na przygodę z Radiem ZET. Całą jesień spędzę na antenie czytając co rano "Listy do M.".

PAP: Jakie listy wysyłają do pana słuchacze?

M.S.: Na początku nie mieliśmy za dużo listów, więc czytałem te, które kiedyś dostałem. Później ludzie sami zaczęli słać zwariowane listy. Nawet Kuba Wojewódzki wystosował do mnie pytanie na łamach "Polityki".

PAP: Dziennikarstwo jednak towarzyszy też panu na co dzień?

M.S.: Tak. Piszę dla "Zwierciadła". Pisanie czegokolwiek jest moim ukrytym marzeniem. Gdybym miał trochę więcej talentu w tę stronę i nie ciągnęłoby mnie tak do aktorstwa, to być może mógłbym się tym zajmować w życiu. Takie małe formy jak felietony czy piosenki, które teraz napisałem do nowego spektaklu Krzysztofa Materny, czasem sprawiają mi więcej satysfakcji niż role, które zagrałem.

Maciej Stuhr studiował psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1999 roku rozpoczął studia na Wydziale Aktorskim PWST w Krakowie. Debiutował w "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego w 1988 roku. Potem już w 1997 roku zagrał w "Historiach miłosnych" w reżyserii swojego ojca. Od 2008 jest członkiem zespołu Nowego Teatru w Warszawie. Jest laureatem m.in. Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego oraz Wiktora. Ma 36 lat.

"Listy do M." od 10 listopada w kinach.

Więcej w serwisie PAP Life www.paplife.pl

Rozmawiała: Dominika Gwit (PAP Life)

Słuchaj RMF Classic i RMF Classic+ w aplikacji.

Pobierz i miej najpiękniejszą muzykę filmową i klasyczną zawsze przy sobie.

Aplikacja mobilna RMF Classic