Luc Besson od wczesnego dzieciństwa miał bliski kontakt z wodą. Jego rodzice pracowali jako instruktorzy nurkowania, a Besson najmłodsze lata spędził na morzach południowej Europy. Przyszły twórca planował nawet karierę biologa morskiego, ale górę wzięła pasja filmowa.
Pomysł na ten film wziął się z dwóch wydarzeń z młodości reżysera. Pierwszym było spotkanie z delfinem na pełnym morzu. "Spotkałem wtedy istotę, która żyje w wodzie, porusza się jak kot i bez przerwy się uśmiecha. Istotę, która - nawet cię nie znając - gotowa jest do zabawy, do ofiary, do bezinteresownego oddania ci swego czasu i swojej miłości" - wspominał Besson przywołany przez Tadeusza Lubelskiego na łamach magazynu "Kino".
Drugim istotnym momentem, który zainspirował Bessona, było zetknięcie się z Jacques'em Mayolem, który bez aparatu tlenowego nurkował na głębokość niemal 100 metrów. Jedna z prób śmiałka wywarła na Bessonie niezapomniane wrażenie. "Nie wiedziałem jeszcze, że zostanę reżyserem, ale już wtedy wyreżyserowałem w głowie +Wielki błękit+" - mówił reżyser ("Kino")
Po wyreżyserowaniu debiutanckiego filmu "Subway", Besson postanowił nakręcić film o którym myślał od dawna. Odszukał ponad sześćdziesięcioletniego Mayola, który opowiedział mu o swoim życiu, m.in. o niemal 20- letniej rywalizacji w pobijaniu głębinowych rekordów z Włochem Enzo Maiorką.
Aby dokładnie wytłumaczyć Bessonowi swoją pasję, Mayol zaproponował reżyserowi zanurkowanie na głębokość 30 metrów. "Kiedy wynurzyłem się z wody, uśmiechnął się i spytał: Zrozumiałeś?. Odpowiedziałem: Tak. Nic nie zrozumiałem, ale poczułem wszystko. To właśnie uczucie uruchomiło scenariusz" - wspominał później twórca.
Scenariusz powstał z połączenia życiorysu Mayola z elementami autobiograficznymi Bessona. Osią fabularną stała się rywalizacja znających się od wczesnego dzieciństwa Jacquesa Maloya i Enzo Molinariego. Bohaterowie pokonują kolejne rekordy świata w głębokości nurkowania bez aparatu i zbliżają się do granic ludzkiej wytrzymałości. W tle rozgrywa się romans między Mayolem, a amerykanką Johanną.
Reżyser miał problem z obsadzeniem odtwórcy głównej roli. Szukając aktora o odpowiedniej charyzmie i szczególnych predyspozycjach fizycznych rozmawiał z m.in. Christopherem Lambertem, Mickeyem Rourkem czy Melem Gibsonem. Rolę otrzymał ostatecznie szerzej nieznany aktor teatralny Jean-Marc Barr.
W postać Enzo wcielił się Jean Reno, z którym Besson znał się już od początku lat 80. Do roli Johanny zaangażowano Rosannę Arquette, znaną z filmów "Rozpaczliwie poszukując Susan" i "Po godzinach".
Budżet produkcji zaplanowano na 75 milionów franków, czyli około 2 milionów dolarów. Zdjęcia miały trwać ponad osiem miesięcy i odbywać się w ośmiu krajach, m.in. na wyspach Bahama, w Peru czy w Grecji. Specjalnie na potrzeby filmu skonstruowano nową kamerę do zdjęć podwodnych.
Realizacja rozpoczęła się na greckiej wyspie Amorgos, którą Besson zapamiętał z własnego dzieciństwa. Tam nakręcono pierwszą, czarno-białą sekwencję, w której Claude Besson - ojciec reżysera, zagrał rolę ojca głównego bohatera, a młodszy brat Bessona - Bruce karmił murenę.
Muzykę do filmu stworzył Eric Serra. "Jak stwierdził Luc Besson - Eric Serra jest jego uszami w trakcie realizacji filmu. Kompozytor zdecydował się połączyć muzykę nagrywaną na tradycyjnych instrumentach z muzyką elektroniczną, dzięki której wykreowano między innymi dźwięki naśladujące odgłosy głębin czy głos delfina. Soundtrack do filmu okazał się gigantycznym sukcesem - sprzedano ponad 3 miliony płyt" - podkreśla Łukasz Muszyński.
Premiera filmu odbyła się 11 maja na festiwalu w Cannes. Obraz od razu zyskał przychylność widzów - po premierowym pokazie "Wielki błękit" oklaskiwano przez 15 minut. Film dystrybuowano w trzech wersjach: 135 minutowej, 175 minutowej (pierwotnie przewidzianej dla telewizji francuskiej) oraz przeznaczonej na rynek amerykański.
Ta ostatnia najbardziej różniła się od oryginału: film skrócono do 119 minut, zamieniono oryginalną ścieżkę dźwiękową na muzykę autorstwa Billa Conti oraz zmodyfikowano zakończenie na bardziej optymistyczne. W efekcie Besson nie chciał się podpisać pod tą wersją.
"Wielki błękit" odniósł w Europie olbrzymi sukces frekwencyjny - tylko w samej Francji zobaczyło go osiem milionów widzów. Film trafił szczególnie w gusta młodych odbiorców, w wyniku czego dziennikarze upowszechnili termin "pokolenie Grand Bleu".
Podawano obliczenia, według których co piąty Francuz w przedziale wiekowym 12-20 lat życia zobaczył film Bessona, co najmniej, dwukrotnie. Latem 1988 roku ratownicy na francuskich plażach nieustannie wyciągali z wody dziesiątki nastolatków, próbujących pobić rekord Mayola. Nie wszystkich odratowano.
Zarówno Jean-Marc Barr jak i Jean Reno w kilka miesięcy stali się rozpoznawalni na całym świecie. Mimo olbrzymiego sukcesu "Wielkiego Błękitu" i kilku następnych projektów, z czasem Luc Besson stał się bardziej producentem niż reżyserem.
"Na początku twórczości udawało mu się połączyć komercję z artyzmem. Natomiast, jeżeli spojrzymy na jego późniejsze dokonania, zwłaszcza od +Piątego elementu+, to on jednak szedł w stronę filmów akcji, które głównie produkował. Besson od czasu do czasu wraca jako reżyser w projektach, które - jak sam twierdzi - są dla niego nieco bardziej osobiste. Ale nie udało mu się wrócić do formy, którą prezentował na przełomie lat 80. i 90., kiedy kręcił +Leona Zawodowca+, +Nikitę+ czy właśnie +Wielki błękit+" - ocenia Łukasz Muszyński, krytyk filmowy z portalu Filmweb.
