Zdaniem Harrisa, który nie kryje swojej homoseksualnej orientacji, aktorzy powinni być zatrudniani na podstawie ich umiejętności zawodowych, a nie orientacji seksualnej. „Myślę, że jest coś seksownego w zatrudnianiu heteroseksualnych aktorów do roli gejów – jeśli są w stanie sporo włożyć w swoją rolę. W świecie, w którym żyjemy, nie możemy wymagać od reżyserów, żeby zatrudniali aktorów, patrząc na ich orientację seksualną. Nie im oceniać, kto jest wystarczającym gejem do roli” – stwierdził aktor w wywiadzie dla „The Times”.
„Przez dziewięć lat grałem postać, w której nie było niczego ze mnie. Bez dwóch zdań przy obsadzaniu ról patrzyłbym na to, kto jest najlepszym aktorem” – dodał Harris, wspominając swoją rolę kawalera-kobieciarza w serialu „Jak poznałem waszą matkę”.
Przeciwnego zdania jest Russell T. Davies, twórca serialu „Bo to grzech”, który w Polsce można oglądać na platformie streamingowej HBO GO. „Nie chciałbyś umieszczać na wózku inwalidzkim kogoś, kto ma sprawne ciało. Nie chciałbyś uczerniać kogoś na siłę. Autentyzm prowadzi do wspaniałych rzeczy” - powiedział w wywiadzie dla portalu „Radio Times”. W serialu opowiadającym o początkach epidemii AIDS wśród londyńskich gejów na początku lat 80. XX wieku, w rolach homoseksualistów występują postaci ruchu LGBTQ, m.in. Harris, Olly Alexander czy Stephen Fry.
Kontrowersje związane z obsadzaniem heteroseksualnych aktorów w rolach osób homoseksualnych pojawiają się w przypadku kolejnych głośnych filmów z takim castingiem. Tak było w przypadku Armiego Hammera i Timothee Chalameta w filmie „Tamte dni, tamte noce” czy Kate Winslet i Saoirse Ronan w filmie „Amonit”. Aktualnie temat powraca za sprawą Henry’ego Goldinga, który zagrał geja w filmie „Monsoon” oraz wyreżyserowanego przez Viggo Mortensena filmu „Falling” o relacjach homoseksualisty ze swoim homofobicznym ojcem. (PAP Life)